środa, 7 maja 2014

Algebar

Co się urodziło?- pyta doktor S. sondując stopień mojego mentalnego zorientowania.
- Syn - mamroczę (ach, to znieczulenie podpajęczynówkowe), cokolwiek na oślep, albowiem ręce lekarza zasłaniają konstytutywne cechy płci biologicznej potomka.
- Dobra. Można zabrać. I dać mu na imię Józef.
- Jak? - pyta pielęgniarka.
- Józef.
- A dlaczego Józef?
- Bo to takie ładne imię
- To nie jest żaden Józef. Tylko Krzyś - wtrącam
- Nikt już nie chce dawać na imię Józef - narzeka dr S. - A to takie stare, szlachetne imię.
- A twój syn jak ma na imię? Może Józef? - docieka pielęgniarka
- A nie. Nie Józef.

Dziwne. Przecież to takie zacne imię.

Kochany synku. Rok temu o 10.15 lekarz, używając noża, widelca i igły z nitką, wyprosił cię na zewnątrz. Nie byłeś zachwycony: wrzeszczałeś i w ramach protestu obsikałeś pielęgniarkę. Z twojego przybycia najbardziej cieszyła się twoja siostrzyczka, która jak tylko cię zobaczyła, przyniosła gitarę i mikrofon i zaśpiewała ci okolicznościową piosenkę.
Z okazji twoich urodzin życzę ci dużo zdrowia. Chciałabym, abyś na swojej drodze spotykał samych dobrych ludzi, a otoczony był przyjaźnią i miłością.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty