niedziela, 7 grudnia 2014

Ostatnie słowo należy do matki

- I wiesz, co ci jeszcze powiem? - pisnęła Zuzia stojąc w progu. Nóżki szeroko rozstawione, piąstki wciśnięte w boczki. Niby z oczu lecą skry gniewu, ale drżąca bródka zdradza jej niemoc wobec mojej rodzicielskiej potęgi.
- No? - warknęłam.
- Jesteś dla mnie okropną mamą. O.
- Ciekawe bardzo. Bo co? Bo ci sprzątać swój pokój każę?
- To nie ja nabrudziłam - broni się Zuzia-  tylko Krzysiek.
- No to co mam zrobić?! - krzyczę doprowadzona do szału - Mam sprzątać sama po waszej trójce?! Nikt mi nie pomoże?!
- Ja nie brudzę - mamrocze Małżon nie podnosząc na nas wzroku. Swobodnie rozparty na sofie, zmaga się właśnie z pierdylionowym poziomem candy crush saga.
- Się składa kotek - cytuję klasyka - że ty jesteś największym syfiarzem w tej chałupie.
- A ja jak będę miała własne dzieci, to będę dla nich lepsza niż ty dla mnie - zapewnia siebie, mnie i sąsiadów Zuzunia.
- No i luzik. W twoim domu, twoje dzieci, na twojej podłodze, będą mogły nawet kupę zrobić i deską przyklepać. Tutaj rządzę ja i dopóki mieszkasz pod moim dachem, masz robić, co ci każę - kończę klasycznym argumentem, który już niejedną córkę i syna doprowadził do białej gorączki i wzbudził pragnienie natychmiastowej wyprowadzki.
- Upokój się - zadudniło nagle spod ziemi.
Zaskoczona spojrzałam w dół poszukując źródła głosu. Zamrugałam oczami z niedowierzaniem. Szczęka opadła w dół.
W drzwiach, rączka w rączkę z Zuzią, stanął Krzyś. W pobrudzonej obiadem koszulce (miaki i mięsko), rajtuzki zawadiacko zsunięte do półdupka, do prawej stópki przyczepiony cienki pasek papieru toaletowego.
(Zajefajnie, jeszcze w kiblu go nie było.)
- Upokój się - powtarza.
Milczę. Nie wiem, co powiedzieć. Cała potęga matki rozpływa się w powietrzu.
- Ku-MASZ? - upewnia się Krzyś.
I nagle wiem, co powiedzieć.
- W takim razie pocałujta w tyłek wójta.

Krótko, zwięźle i na temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty