wtorek, 2 czerwca 2015

Dwie stare baby w podróży życia. Część trzecia

No to hop siup, zmiana dup, a w tym wypadku spodni na spódnicę i idziemy w tzw. miasto.
El Arenal to duża i bardzo rozciągnięta miejscowość. Według legend mieszka tam ok. 10 tys. mieszkańców, ale nie sądzę, abym tam jakiegoś spotkała.
Życie turystyczne i społeczne koncentruje się wzdłuż promenenady, ciągnącej się parę kilometrów. Naprzeciw promenady zlokalizowana jest cudowna plaża, z białym drobniutkim piaskiem i łagodnym zejściem do turkusowego morza. Plaża jest publiczna, ale dla chętnych są do wynajęcia parasole, tzw. grzybki i leżaki.



W El Arenal nie ma dzieci. Mimo fantastycznych możliwości oferowanych przez linię brzegową, nie jest to odpowiednie miejsce dla maluchów (potem okazuje się, że część hoteli - w tym nasz - przyjmuje gości powyżej 16. roku życia).
Romantycznie uniesione brodzimy w morzu. Jest cudnie. Ciepło, zewsząd dociera do nas gwar i wesoła muzyka. W powietrzu pachnie gorącem, jedzeniem, papierosami. Słońce powoli zachodzi, a my obserwujemy startujące z pobliskiego lotniska samoloty.



- Habt ihr Feuerzeug (macie zapalniczkę)? - jakiś cudak w zawadiacko naciągniętym kapeluszu, gibie się nad nami z papierosem przyklejonym do ust.
- No. Nein. - odpowiadamy chórem.
- A oni mają? - cudak pokazuje na parę siedzącą na sąsiedniej ławce.
- Nie wiemy.
Palacz robi zamaszysty krok i podąża w stronę pary.
Strasznie mnie to rozśmiesza.
Z powrotem postanawiamy wracać promenadą i pozaglądać do sklepów. Oferta jak oferta: ubrania, pamiątkowe rupiecie, torebki, sklepy z żywnością, bary, restauracje, kafejki.
Tuż obok najczadowszej dyskoteki na tej szerokości geograficznej, Agnieszka dostaje pierwszą propozycję matrymonialną. Niejaki Frederic zagaduje ją:
- Hey bjudyfol. Łer ju from? Poland? Oooo, a bjutiful łajf from Poland is maj dżrim.
Niestety, Frederic żony z Polski nie nabył.
Fajnie się idzie i wygląda jak milion baksów, ale zbliża się pora kolacji i pić się chce.
W hotelu opadamy na wygodne fotele i zamawiamy whisky z colą all inclusive - natürlich.
Wypijamy po dwa kubeczki, a ja dodatkowo wypijam różowe coś, które barman doniósł sam z siebie.
- No dobra. Idziemy jeść - Aga zrywa się z fotela i rusza w stronę restauracji. Usiłuję zrobić to samo, ale potężny podmuch podcina mi nogi, a mój tyłek zderza się ponownie z fotelem.
Bożesz ty mój - myślę. Wstaję i ostrożnie idę za przyjaciółką. Wzrok sprawia mi psikusa, a dodatkowo przeraża mnie bliskość przeciwległych ścian. No ale idę. Stawiam stopy równiusieńko jak każdy pijany, który udaje że jest trzeźwy. W restaurancie zasiadam kulturalnie za stołem i czekam.
- A ty gdzie masz sztućce? - Agnieszka przygląda mi się podejrzliwie.
- Nie dali.
- Tu sobie samemu trzeba wziąć.  Dobra, siedź. Przyniosę ci. Tam masz talerz, nałóż sobie żarcie.
Kiwam się nad ladą, udając, że nie wiem, czym się poczęstować. Uznaję, że położenie skrzydełka od kurczaka i paru listków sałaty nie powinno mnie przerosnąć. Przy stole biorę wytwornie nóż i widelec i usiłuję kroić skrzydełko.
- A panie to widzę z Polski - zagaduje ktoś obok. Nie wypadając z roli potwierdzam.
- A skąd przyleciałyście? - wiem, że przy stoliku siedzą cztery osoby, a pytanie zadaje blondynka, ale to wszystko.
- Z Berlina. Mamy bliżej. A czasami warto być Niemcem w podróży - wydaję opinię ni w pipę ni w oko.
Polacy śmieją się. Wraca Agnieszka.
- Słabo mi - mamroczę żując kurczaka.
- Nie mów, że się narąbałaś!! Czym???
- Nie jestem pijana. Tylko mi słabo. Muszę iść do pokoju. Sorry.
Drugie poderwanie podwozia kończy się sukcesem. Idę do windy, a potem do pokoju, powłócząc nogami. W pokoju przewracam się o łóżko i zaczynam łapać helikoptery.
Kurczę* - szepczę - co jest? Nie tyle się obaliło na raz i było git. Co się dzieje???
Helikoptery fruwają, a dodatkowo nadleciało kilka F16.

Agnieszka wpada do pokoju jak chmura gradowa.
- Tylko sobie nie wyobrażaj! Ja tu przyjechałam się bawić a nie iść spać o 21!
- Taaa jessss - odpływam.

2 komentarze:

  1. chciałam tylko dodać, że moja przyjaciółka wyglądała całkiem ale to całkiem trzeźwo, tym większe było moje zdziwienie, kiedy mi oznajmiła, że się narąbała :-D ale przynajmniej wysłuchałam opowieści o przodkach, dziadkach i innych krewnych :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. to różowe.....nie pijemy różowego!!różowe jest fe!

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty