niedziela, 16 sierpnia 2015

Znawcy sztuki złodziejskiej

- Pięknie! Wiedziałem, że tak będzie!!!
Nie znoszę, kiedy Małżon w ten sposób inicjuje rozmowę, albowiem w 99% kończy się ona potężną awanturą i pretensjami.
No, ale dowiedzmy się chociaż o co chodzi.
- Czego?! Co znowu ci zrobiłam?!
Policzmy: od 26 godzin byłam na nogach, miałam za sobą męczącą podróż z dwójką gorączkujących i awanturujących się dzieci, lewe ucho bolało jak licho. Nie była to dobra pora na szarady, rebusy i jasnowidzenie.
- Ta czerwona walizka - wysyczał Małżon - której nie pozwoliłaś mi spiąć kłódką, przyleciała otwarta i okradziona.
Brwi podjechały mi do czubka głowy.
- Przecież tam były same brudne rzeczy! To co, gacie ukradli???
- Buty!! Buty mi podpierdzielili!!
- Ale przecież te nowe zapakowaliśmy do pomarańczowej walizki z kłódką! Tę też opędzlowali?!
- A o pomarańczowej to nie wiem, ale w czerwonej były moje buty Lasockiego i ich nie ma!!
Szczęka opadła mi do ziemi.
- Masz na myśli te stare człaptaki sprzed dziesięciu lat?!
- Z tego roku - sprostował z godnością Małżon - bardzo dobre buty, nie żadne człaptaki. Lasockiego.
- Ja pierdykam! To ci skok! Stare buciory Lasockiego gwiznęli!
- No i z czego się śmiejesz?! To bardzo dobre buty!
- Otwórz walizkę. Zobaczymy co jeszcze zginęło.
Małżon lekko rozpiął suwak i wsunął dłoń do środka.
- Tu - zawołał oskarżycielsko - tutaj je wkładałem i nie ma! A czekaj... moment ... jeden jest ... jest i drugi.
- Bogu chwała - powiedziałam z przekąsem - już myślałam, że to jakiś kuternoga zajumał drugiego buta. Lasockiego zresztą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty