wtorek, 29 września 2015

Ekonomia, przedsiębiorczość i piktogramy

Koleżanka Zuzi codziennie nagabuje ją o tik-taki.
- Mamo, kup mi wreszcie te tik-taki, wezmę je do szkoły.
Zgodziłam się niechętnie.
- Tylko nie wymachuj nimi przed panią.
- Dlaczego?
- Ciężkie czasy nadeszły dla słodyczy w szkole.
- Mamo, a możemy wziąć to wielkie opakowanie?
- Nigdy w życiu!!!!
- Dlaczego?
- Bo cię w pierdlu za dilerkę zamkną!
- Coooooooo??? Co to dilerkę?
Westchnęłam ciężko.
- Dobra, wyjaśnię ci, a ty słuchaj. Niedawno uchwalono taką specjalną ustawę o zakazie handlu produktami niezdrowymi w szkole. Pani premierka dowcipnie powiedziała potem w telewizji, że to w trosce o dzieci, żeby grubaskami nie były. No i teraz w sklepikach nie ma chipsów, coli, kawy i drożdżówek.
- A co jest?
- Owoce i kanapki z pełnoziarnistego pieczywa.
- Ble.
- Podobno. Ale ci, co śmieją się z tej ustawy, to gamonie, bo nie rozumieją jej głębszych reperkusji. Wszystkim się wydaje, że posłowie chcą młodzieży zrobić na złość. A to nieprawda.
- A jak jest naprawdę?
- No popatrz: nikogo nie zmusisz do jedzenia pieczywa składającego się z samych niezmielonych ziaren z cienkim plastrem szynki z indyka. Ludzie więc sobie radzą, przyswajając nowe kompetencje. Na przykład polepszają swoje wyniki z wuefu. Dobiec ze szkoły do takiej biedry; złapać drożdżówę, colę i pakę chipsów, potem odstać w kolejce i wrócić w 10 minut, to nie w kij dmuchał. Ponadto taka przebieżka poprawia koordynację ruchów i spostrzegawczość - należy uważać, żeby pod auto nie wlecieć.
Poza tym młodzież wciąga się w interesujący świat ekonomii: wszak można dokonać zakupu hurtowego i odsprzedawać leniwcom i powolniakom towar z zyskiem. Przy okazji uczą się, że polski small biznes jest arcyzajmującym hobby, bo forsy z tego nie ma, skoro paru osłów może jedną ustawą zlikwidować szkolne sklepiki i posłać ludzi do pośredniaka. Wnioski smarkacze wyciągną sami. Pewnie skojarzą, iż wywalenie na bruk po latach kariery w handlu detalicznym to fantastyczna okazja do przebranżowienia się i rozpoczynania nowej działalności. Taką prawidłowość odkryli przedsiębiorcy amerykańscy, i w USA się sprawdziło, to i w Polsce też.
No i nie zapominajmy o lekcji ze społeczeństwa obywatelskiego. Już się ta pełnoletnia część gromadzi i głupio dziwi, że mogą fajki i flaszkę kupić i głosować, a nie wolno im w sklepie szkolnym kawy nabyć.
A o zdrowym żywieniu dalej gówno wiedzą. A wystarczyło by im zwizualizować zagrożenie. Skoro nie czytają, to może piktogramy by pomogły?
- Co ty sama do siebie pieprzysz? - zapytał Małżon gdzieś za moimi plecami.
- A gdzie Zuzia? - zdziwiłam się.
- Serki danio wybiera.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty