- A mogę marfefkę? - zapytał Krzyś patrząc mi łakomie w talerz.
Wyłowiłam z pomidorowej kawałek warzywa i ostrożnie podałam mu na łyżce do buzi.
Wsunął karotkę lekko do ust i rozmyślił się.
- Bleh - wypluł marchewkę na podłogę.
Zuzia zerknęła na splaszczone warzywo, podniosła je z podłogi i wrzuciła mi z powrotem do talerza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Wyobrażam sobie, jak wyglądałaby ta rozmowa, gdyby była prowadzona w porządnym, konserwatywnym domu, którego mieszkańcy żyją zgodnie z trady...
-
Po co mamy mają dzieci? Żeby być dla nich wredne! Po co ja się narodziłam z Babi? Bo już wtedy przewidziałam, że w 2009 roku urodzę córkę, ...
-
15 lat temu, kiedy zamieszkaliśmy z Małżonem w jednym mieszkaniu, Teściowie sprawili nam pierwszy prezent do domu - deskę do prasowania. Ni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz