piątek, 29 lipca 2016

Mężczyźni mojego życia

I tak (odwrotna kolejność powiązania uczuciowego):
- mój ginekolog (dobry ginekolog to jak drugi mąż). Istnym cudem był fakt, że odbierał i Zuzę, i Krzysia. Podejrzewam, że uważa mnie za lenia ("słuchaj, ty urodzisz wreszcie czy chcesz tu do rana leżeć?!).
- mój fryzjer ("Do Ł? Proszę uprzejmie. Dziś mamy 05.07 i jest jeden termin 29.07"). Jedyny mężczyzna, który robi z moją fryzurą dosłownie co chce, a ja nie protestuję.
- Małżon - ("co się łamiesz, coś wymyślimy").
- Krzyś - za sam fakt istnienia.

No więc popełniłam fryzjera.

Poszło sprawnie i fachowo, a efekt wystrzałowy.
Wracam ci ja do domu, potrząsam kłakami dla zwiększenia efektu, a oni milczą. Paczą i milczą.
- Słuchaj - odchrząknął wreszcie Małżon - za tyle pieniędzy tak krzywo cię obcięli, ale ja mogę za darmo wyrównać, chcesz? Maszynką raz-dwa ciachniemy i nie będzie wstydu na mieście.
Żachnęłam się.
- Chyba cię porąbało?! Przecież tak ma być!
- Hmmm - Małżon nie wydawał się przekonany.
- Zapytajmy Krzysia. Krzysiu i jak?!
- Bardzo głupia flyzula.

Ciekawe, co ginekolog powie.

piątek, 22 lipca 2016

Obiad

Trzylatek je obiadek.
Konkretnie: spaghetti.

Najpierw cała kopa.
Potem dokładka.

- Jeszcze - zażądał po skonsumowaniu drugiej porcji.
Po chwili wahania włożyłam mu na talerz kilka nitek makaronu.
- A sosik?
Zerknęłam do gara na sporą resztkę sosu.
- Nie ma - skłamałam.
Spojrzał na mnie nieufnie.
- Dobra - burknął obrażony schodząc z krzesełka - to nie będę w ogóle jadł jak taka jesteś.

Normalnie taniej go ubierać niż żywić.

czwartek, 21 lipca 2016

Progresje

Znowu Wieleń.
Pierwszy dzień pobytu zakończony grillem i spacerem nad jeziorem późną nocą.
Świerszcze cykają, żaby rechoczą, księżyc i gwiazdy lśnią na niebie a ziemia pachnie wyschniętą ściółką.



Jednym słowem - nastrój romantyczny jak w mordę strzelił.

Zebrało się Rodzinie na refleksje.
- Wiesz, że jeszcze rok temu nie przebiegłbym 50 minut? Teraz już tak.
- A ja w zeszłym roku nie umiałam jeździć na rowerze a teraz już umiem!
- A Krzyś nosił pieluchę a teraz już nie musi.
- ....

W duchu wywaliłam im język.



wtorek, 19 lipca 2016

Cechy wrodzone

Zgarnęło mi się za ostatnią notkę o Małżonie.
Bo "o-co-ta-afera-przecież-się-zapytał-czy-przyjechać-i-nie-rozumiem-bulwersji".

Nie?

Od czasu, kiedy Zuzia nauczyła się jeździć na dwóch kółkach, przeszła na wyższy level, czyli jazdę off road.
No więc tak stoimy i patrzymy jak Zuzia pruje na rowerze i usiłuje się zmieścić w furtce.
Raz. Dwa. Trzy.
Za każdym razem leży pod rowerem.
Potem wstaje, coś tam mamrocze, wskakuje na rower i próbuje ponownie.
- To się źle skończy - mruknął Małżon - albo dla Zuzi albo dla roweru.
Jak na zawołanie Zuza wywaliła się po raz kolejny. Tym razem jakoś niefartownie, bo nie podniosła się, tylko zaczęła wzywać pomocy.
- Ja, ja!!!! - wykrzyknął Krzyś. Ruszył biegiem, stanął przed siostrą i zapytał grzecznie:
- W czym mogę pomóc?

Mówcie se co chcecie. Mężczyźni mają upośledzony gen empatii.
O.


poniedziałek, 11 lipca 2016

Małżon Tysiąclecia

Oto co czeka wszystkie przyszłe panny młode, które mają zamiar na dniach poślubić swojego misiaczka, pysiaczka, tygryska, dziubka, koteczka, kochanie, pysia, łobuza, skarba, słoneczko, pyszczka, pączusia, kwiatuszka, rybeńkę, złotko, miłości swoją.

Oto co czeka je po 14 latach małżeństwa, pierdylionie dwudaniowych obiadów, tonach upranych gaci i skarpet, bezszmerowego wypuszczania z domu na męskie wieczory, kupowania giftów i kręceniu cichych piruetów na ogonie, kiedy luby ma kaca*.

Taka sytuacja.

Jedziesz sobie w rozkoszny poniedziałkowy ranek do roboty (pracujesz 20 km od miejsca zamieszkania).
Dokładniej podwozi cię kolega (ale nie Pan Ciasteczko).
Tuż pod zakładem pracy orientujesz się, że nie wzięłaś z domu portfela, ani gotówki, ani nawet karty do bankomatu (z kolegą nie synchronizujecie się czasowo, więc musisz wracać sama autobusem).
Wysyłasz więc stosowną informację do najbliższego ci, zaraz po mamie rodzonej, człowieka.

I dostajesz, proszę ja ciebie, takie o coś:


Przysięgam, czasem mam ochotę:


Potem Małżon jest zbulwersowany, zniesmaczony i czuje się niewinny mojego focha.


* Małżon nie miewa kaca, Małżon nie pije alkoholu.

czwartek, 7 lipca 2016

Małżon na tropie mody

Z racji takiej że:
- mamy początek miesiąca
- wpadło trochę nadprogramowej kaski
- w sklepach ogłosili letnie sale
- miałam dzień wolny
wypuściłam się sama na zakupy modowe.
Miałam upatrzone modne portki dżinsowe i im dłużej o nich myślałam, tym bardziej pasowały do mojego wakacyjnego wizerunku.

Najpierw wlazłam do jednego sklepu, gdzie o dziwo, spodnie w moim zwyczajowym rozmiarze spadły mi do kostek, co wprawiło mnie w przyjazny światu i ludziom nastrój. Rozochocona sukcesem pognałam do bershki, gdzie rozmiar 42 ledwo pasuje na wychudzone 38, ale tam już cudu nie było. A dokładniej: ubrań w rozmiarze 42 nie było, więc zwyczajowa zwiecha zakupowa (jestem gruba buuuuu) wróciła.

Po kilku godzinach latania miałam w torbie 4 pary dżinsów i byłam lżejsza o 180 zł.

- No i jak? - zapytałam Małżona i dzieci w domu, wciągnąwszy na tyłek modne dżinsy.
- Mamo one są porwane! - osłupiała Zuzia
- Eeeeee tam. Teraz takie są trendy - odpowiedziałam
- Czekaj Zuziu ja ci wytłumaczę - powiedział Małżon uśmiechając się ironicznie - to jest tak: najpierw kupujesz normalne spodnie za parę groszy, potem wrzucasz je do klatki z psami, po jakimś czasie zabierasz obszarpane i sprzedajesz za grube setki takim frajerom jak mama.
- Tak to jest jak się bierze za męża kmiotka nie mającego pojęcia o modzie - burknęłam obrażona.
- Ja kmiotek?! - zarechotał Małżon - za to ty wyglądasz jak żulandia w porwanych gaciach!


Co wy tam wiecie o modzie?!



poniedziałek, 4 lipca 2016

Zabawy dziecięce


Lubię ten obraz staruszka Breughla. Bardzo. Na obrazie przedstawił z ogromną pieczołowitością 92 zabawy 250 dzieci.

No cóż. Moje dzieci bawią się inaczej.

- Twoje!
- Właśnie, że twoje!
- Nie. Twoje.
- Twoje Zuziu!

Zaglądam do pokoju. Siedzą naprzeciwko siebie i obwąchują sobie nogi.

Popularne posty