czwartek, 15 czerwca 2017

Krzyś i dinozaury

Wymarłe gadziny są wielką namiętnością Krzysia.
Ma ich tyle, że nie liczymy ich na sztuki, tylko na kilogramy, wiadra, wielkość i gatunki.
Co gorsza - ciągle nadchodzą nowe.

(Słuchajcie, pytają wszyscy z okazji urodzin, imienin, dnia dziecka, Bożego Narodzenia, zajączka, hanuki i Święta Dziękczynienia, jakiego dinozaura Krzyś jeszcze nie ma, bo chcemy dać mu w prezencie? Odpowiedź jest zawsze taka sama: jeszcze nie odkopali takiego. Potem wymieniam nazwy tych, które ma, a rozmówcy robią wielkie oczy, drapią się z zakłopotaniem po głowie i mówią "kurczę, nawet nie wiedziałem, że tyle ich było").

- Mama, a ja jeszcze nie mam lambeozaura - marudzi synuś przeglądając swoją kolekcję.
- Krzysiu, rany boskie, skąd ja ci lambeozaura wytrzasnę?! Ostatnio cieszyliśmy się z tatusiem jak znaleźliśmy terizinozaura i dilofozaura. A Ciocia z Krakowa pół miasta zlazła, zanim znalazła dla ciebie elasmozaura bo też jęczałeś, że nie masz! A jak Wujaszek Wania nawiózł ci dwa plecaki dinozaurów siegających ci po kolana to tylko burknąłeś, że takie to już masz.


  


Ale - tu trzeba przyznać - bawi się nimi wszystkimi i jego kolekcja, liczona w tysiącach złotych, jest dobrą inwestycją.
Podczas zabawy dinozaury są jego; podczas sprzątania są dobrem wspólnym, a szczególnie moim.
- Krzysiu, zbieraj dinozaury do pudełek! Słyszysz? No zbierajże je w końcu! Krzyś! Ostatni raz mówię, zbieraj dinozaury do ...
- No zbielam, nie musisz mi pieldylion lazy przypominać - fuka i niesie jednego po drugim do wiader, szuflad, wózka i koszyczka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty