piątek, 1 grudnia 2017

CO COkolwiek ma znaczenie

Na salę kinową weszły z harmidrem ogromnym dzieci. Na oko: dwadzieścioro. Szeleszczących ortalionowymi kurtkami, siorbiących energicznie colę z papierowych kubeczków, szurających popcornem, chichoczących i głośno rozprawiających nielatów. Rozsiadły się z rozmachem tuż za nami. Nie przestawały trajkotać ani śmiać się w głos.
Zuzia najpierw przyglądała się im chmurnie a potem rzekła zgorszona:
- Teraz już wiem co czują ludzie, jak wchodzi klasa do kina.

Oh well, takich olśnień spotka Cię dziecko w życiu więcej. Cierpliwości.

A propos kina. Wybraliśmy się na Coco.
No i coco mogę rzec...


Wyszłam zryczana i posmarkana jak bóbr.
A teraz najlepsze:
- Ej Małżon, ty płaczesz?
- Chyba zgłupiałaś. Zuzia mi palce do oka wsadziła.

Ha!

P.S. najpierw musicie przetrwać jakieś popłuczyny po krainie lodu. Dramat, nuda i trzepanie kasy z niczego. Ale potem jest film. I to jaki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty