Z Małżonem tworzymy związek zalegalizowany już 13 lat. Swoje przeszliśmy i myślę, że raczej się niczym nie zaskoczymy.
Tuż przed planowaną Wyprawą Życia na Majorkę tknęło mnie coś i zapytałam Małżona:
- A słuchaj, a ty nie boisz się, że ja na tej Majorce zaszaleję? No wiesz, figo fago?
Spojrzał na mnie wtedy figlarnie i odparł:
- No chyba sobie ufamy, co nie?
Ufamy, ufamy!
Tymczasem w niedzielę po nocy zapytał mnie z głupia frant:
- Wyprasujesz mi rano koszulkę?
- No - mruknęłam niechętnie.
- A spodnie?
- Jak koszulkę będę prasować, to i spodnie wyprasuję - zagderałam znieciepliwiona.
Małżon wyszedł z pokoju, coś tam porobił, po czym wrócił i powiedział:
- Podpisz!
Ufamy, ufamy.
Ale co spisane, to spisane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Wyobrażam sobie, jak wyglądałaby ta rozmowa, gdyby była prowadzona w porządnym, konserwatywnym domu, którego mieszkańcy żyją zgodnie z trady...
-
15 lat temu, kiedy zamieszkaliśmy z Małżonem w jednym mieszkaniu, Teściowie sprawili nam pierwszy prezent do domu - deskę do prasowania. Ni...
-
To się w głowie nie mieści, ile człowiek się musi namęczyć, zanim wyprowadzi dziecko na ludzi! - Zuzia, zagramy w cztery paszporty? - zaga...
ehehehhe,papier przyjmie wszystko!
OdpowiedzUsuńW nocy się śpi a nie bloga pisze. A z żonami tak jest tak jest: coś obiecają a potem '''pierwsze słyszę..."
OdpowiedzUsuńMałżon