niedziela, 25 października 2015

Zuzia i wielka polityka

Niedzielny obiadek u Babci Ali.
Wyelegentowaliśmy się w najlepsze niedzielne ubranie i wyruszyliśmy na darmową wyżerkę.

Z małym pitstopem w lokalu wyborczym.

Ledwo się zdążyłam zalogować do bazy, a już Zuzia niecierpliwie wyrwała mi karty do głosowania i rozsiadła się przy stole.
- Maciarewicz Maciarewicz Maciarewicz -zaintonowała ni z gruchy ni z pietruchy.
- Ciiiiiicho!!! - syknęłam w popłochu. Strzeliłam oczami na boki; na szczęści nikt nie usłyszał - co ty znowu wyśpiewujesz??!!
- No co? To z reklamy - obruszyła się Zuzka - No to gdzie ten krzyżyk mam postawić?
- Tu - wskazałam palcem nazwisko na żółtej liście - tylko ładnie zaznacz, bo inaczej głos może być nieważny.
- Już. A tutaj? Może być tu?
- A broń Boże; nie na tej stronie! Przewróć kartkę! O, tu może być - znowu wskazałam miejsce.
Zuzia uważnie wyrysowała zgrabny krzyżyk i wspięła się na paluszki, żeby wrzucić karty.
- Widzisz Krzysiu - powiedziała głośno - to jest pudło wyborcze.

Ludzie w lokalu zarechotali obleśnie.

- To urna wyborcza - sprostowałam zmieszana.

Nie zmieniło to jednak wydźwięku słów Zuzki.
Bynajmniej może jest coś na rzeczy, pomyślałam smętnie; nie trzeba być politologiem, żeby przewidzieć oczywistą oczywistość.

2 komentarze:

Popularne posty