piątek, 27 marca 2015

W poszukiwaniu nirwany

Zdarzyło mi się dzisiaj zaspać.
Skutkiem tego, zmuszona byłam skrócić poranne procedury do niezbędnego minimum (nie płacz Zuziu, dostaniesz śniadanie w przedszkolu, uh dobra, ale jecie z jednego talerza, jedną łyżką; przedziałek ulizany? znowu zapodzialiście buty?) i rozwinąć szóstą prędkość kosmiczną, aby zdążyć na czas odprowadzić Zuzkę na uczelnię.
Pewnie z tych emocji, koło południa zaczęła mnie ćmić głowa.
Koło 17, kiedy Małżon wrócił do domu, ukradkiem, na palcach oddaliłam się do sypialni, żeby odleżeć ból.
Zameldowali się za mną po sekundzie. Wskoczyli na łóżko i rozpoczęli regularną rozpierduchę.
- Zuśka, posuń się!!! - darł się Krzyś usiłując zepchnąć leżącą na mnie siostrę.
- Zostaw mnie! - zadudniła Zuzia spod kołdry - leżę w grobie, bo umarłam.
- Zuśkaaaa!!! Maaama!!!
- No Krzysiek no!!! Aaaaaa!!!! Maaamaaa!!
Otworzyłam jedno oko. Rozczochrany Krzyś walił pięściami po plecach leżącej na brzuchu Zuzi.
- Co wy wyprawiacie?! - zajęczałam - Zuzia, co z tobą?
- Leżę na zbitym pysku - wymamrotała w pościel.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty