Powiedzieć, że przeżyliśmy burzę nad jeziorem Garda, to tak jakby stwierdzić, że Katrina była sympatycznym sierpniowym deszczykiem.
Zaczęło się tak niewinnie, że początkowe symptomy nadciągającej burzy brałam za uroczy zachód słońca. Co prawda chmury były ciemnogranatowe, ale kto tam wie, jakimi paletami dysponuje matka natura.
Około godziny 23, kiedy to najspokojniej w świecie graliśmy sobie w uno, zamruczało groźnie po raz pierwszy. Chwilę potem lunęło - nie jakieś tam kropelki przepowiadające - tylko z grubej rury, ciężkie i wielkie krople.
Burza to burza, więc najspokojniej w świecie, przy akompaniamencie błyskawic i grzmotów, położyliśmy się spać.
O 1.05 w nocy obudził mnie łomot. Tym razem waliło i padało konkretnie. Deszcz padał wprost na dach namiotu, co dawało fantastyczne efekty dźwiękowe porównywalne ze startem boinga. Zapaliłam latarkę.
- Małżon płyniemy - stwierdziłam ponuro.
- A tam, wielkie mi płynięcie - prychnął Małżon - te trzy rzeczki to nie powódź.
- No jak tam uważasz - odparłam, złapałam mopa i dalej ścierać strumyki.
Przez następną godzinę ścierałam ceratę podłogową, a Małżon przy pomocy dostępnych materiałów (folia po soczkach) zabezpieczał miejsca newralgiczne.
Tuż przed drugą stwierdził:
- Już nic więcej nie zrobimy. Idziemy spać.
I poszliśmy.
O 3.13 obudził mnie kolejny łomot. Tym razem napieprzało tak, jakby o namiot walił grad wielkości jajek. Cała konstrukcja tańczyła w rytm wichury. Zapaliłam latarkę, ale tym razem zignorowałam kałuże. Nie spałam do 4.30, kiedy to potrzeba wygnała mnie do toalety. Camping był spokojny, nie padało i nawet było ciepło. Ledwo wróciłam, położyłam się i o 5.20 jak nie walnęło ponownie!
Ponownie efekty dźwiękowe i silniejsze tym razem efekty świetlne. Ściana deszczu na naszym foliowym oknie, kałuże w części głównej namiotu i ogłuszające wycie wiatru.
- Nudne to - mruknęłam do siebie i zasnęłam.
Obudziliśmy się późno, bo około 9.00.
Rozczochrana Zuzia wyjrzała ze swojego łóżka.
- O. Podłoga jest mokra. Wylało się coś?
- No przecież nawałnica była w nocy. Waliło jak z armaty. Nic nie słyszałaś?
- Nie. Na śniadanie chcę płatki z mlekiem.
środa, 10 sierpnia 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...
eh,te campingowe przygody!
OdpowiedzUsuń