poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Z pamiętnika podróżnika. Alfabet (A-K)

Avanti! (j. włos. /a.'van.ti/) naprzód, do przodu, (dla dodania odwagi) no dalej!

Burze
w sumie wieźliśmy te burze ze sobą jak fatum. Najpierw nawałnica nad Zocco, potem oberwanie chmury na Ca'Savio. Wszędzie nic, tylko mop, wiadro i szczota.

Burza nad Zocco

Powódź w namiocie

Burza nad Ca'Savio

Potop w namiocie


Ca'Savio
 
Camping Ca’Savio znajduje się na półwyspie Cavallino Treporti, na wybrzeżu morza Adriatyckiego, w pobliżu Laguny Weneckiej. Do portu Punta Sabbioni, z którego odpływają statki i promy do Wenecji, jest zaledwie 4 km.

Ca'Savio leży w odległości 10 km od Lido di Jesolo, 58 km od Treviso, 59 km od Wenecji (drogą lądową), 93 km od Padwy i 122 km od Vicenzy. Kamping jest dość duży, bo liczy 1500 miejsc campingowych, co oznacza średnio 6 tysięcy rezydentów w tym samym czasie. W sezonie Ca’Savio zamienia się w ruchliwe miasteczko ze wszelkimi udogodnieniami dla gości: całkiem sporym supermarketem, kilkoma barami i restauracjami, wypożyczalnią rowerów, klubem dla dzieci, placami zabaw oraz 5 basenami.

Do dyspozycji gości są pralki, suszarki, prysznice z gorącą wodą, umywalki, toalety, osobne zlewy do mycia naczyń i prania, możliwość prasowania, jednakże w pewnych porach dnia da się odczuć ich niewystarczającą ilość w stosunku do liczby mieszkańców kampingu (por. Łjak Łazienki).

Ca'Savio nadrabia to wszystko niewymuszonym luzem, sporą przestrzenią do różnych form aktywności fizycznej, czystą i szeroką plażą, wieczornymi animacjami dla dzieci i dorosłych i bliskością do pobliskiej miejscowości Ca'Savio z jej rozrywkami.

plaża

plaża z perspektywy falochronu

dalej plaża

plaża wieczorem (widać wschód księżyca)

camping by night

kampingowa main street dzień po burzy

recepcja i jakiś facio na pierwszym planie

alejka domków
wjazd/wyjazd z kampingu

Dave
bardzo lubię Minionki, więc kiedy na Zocco podszedł do mnie nasz opiekun z Eurocampu i przedstawił się jako Dave, od razu zobaczyłam kogo innego. Dave okazał się być przesympatycznym Anglikiem, który głosował za wyjściem UK z UE, bardzo komunikatywnym i naprawdę serdecznym.
- Hi guys! - przywitał się wesoło - where are you from?
- From Poland.
- Oh! Cracow? Gdansk?
- No, Zielona Góra. It's ...
- Wait! Zielona Góra? Green Mountain? Really?!

Okazało się, że Polacy na Zocco pochodzili albo z Krakowa albo Gdańska, ale akurat tego dnia Dave rano pożegnał jedną rodzinę z ZG, a po południu przyjechaliśmy my.
- Unbeliveable! - zaśmiał się rubasznie.

Eurocamp
czyli ludzie, którym zapłaciliśmy, żeby byli dla nas mili i sympatyczni. Eurocamp to organizator wypoczynku na kampingach w 10 krajach Europy. W swojej ofercie mają pobyty w namiotach albo mobile homach. To był nasz drugi wyjazd z nimi i jak na razie współpraca układa się wzorcowo.

Frollini niekończące się ciastka z włoskiej biedry

Gellato - łopatą nakładana słodycz w bazylionie smaków, którą potem ze łzami w oczach musiałam dolizywać po dzieciach. Nie znoszę lodów, a nie wyrzucę, bom skąpa.

Hit
preparat komaro-, kleszczo- i meszkobójczy, wyprodukowany przez firmę Kosmed.
Spray zawierający naturalne olejki roślinne nie torelowane przez insekty. Tworzy na powierzchni skóry delikatną powłokę, zapewniającą ochronę przed ukąszeniami i jednocześnie delikatnie pielęgnuję skórę. Bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania, nie pozostawiając uczucia lepkości. Do stosowanie od 1 roku życia. Można stosować na ubrania.
Dzięki wypsikaniu się Hitem stałam się elegancką, pachnącą, pięciogwiazdkową restauracją dla chmary komarów, które nie przelękły się zastosowanych składników: Alcohol Denat., Aqua, Mentha piperta Leaf Oil, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Cymbopogon Winterianus Herb Oil, Citral, Citronellonl, Geraniol, Limonene, Linalool.

Jednym słowem: do Hitu z nim!

Insbruck - z wielkiej chmury wielki deszcz

Jedzenie - co kraj to Ikea! Więc na szlaku mieliśmy: Monachium-Insbruck-Padwę-Monachium-Chemnitz. najwyższy rachunek za naszą czwórkę (klopsiki i spaghetti+zapojki b.o.) wyniósł 18 euro. Jeżeli ktoś chciałby ruszyć naszym śladem, to pamiętajcie, że niemieckie Ikee otwierają się o 10.00 a włoskie robią sjestę pomiędzy 15.30 a 18.30. Nieprzyjemnie zaskoczeni musieliśmy się posilić w ikeowym fast foodzie w Padwie.
W każdym razie - w restauracji w Ikei nieprędko mnie zobaczą.

Poza tym zakupy we Włoszech robimy w EuroSpinie - ichniej biedronce. Tanio i przyzwoicie pod względem wyboru towarów. Np. jak Zuzia zapragnęła na obiad ryżu z sosem, to kupiłam tam ryż - wzięłam najmniejszy gabaryt: 2kg.
No i uczmy się języków mili moi, albowiem będziemy musieli obejść się smakiem nie umiejąc odczytać etykiety. Zachciało się nam bowiem spaghetti. A jak spaghetti po bolońsku, to i mięso musi być. Pogmerałam w lodówce i wydobyłam coś, co wyglądało jak mięso mielone. Zerknęłam na półkę w poszukiwaniu ceny i znalazłam kolorowy plakat zachęcający do konsumpcji mięsa. Na rysunku była krówka, świnka, kurczaczek i konik.
Wot, zagwozdka.
Na obiad było postne spaghetti.

Korki
Czego tam nie było! Głowa na bocznej szybie, na kokpicie, ukryta w dłoniach, nogi na kokpicie (obute lub bose) i przebój sezonu - gołe giry wystawione za okno samochodu. A wszystko to w korku pomiędzy Insbruckiem a Manerba del Garda, a potem Salzburg-Monachium.


 


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty