środa, 6 sierpnia 2014

Zgoda buduje

Kontrowersja zaistniała w naszym domostwie na tle pieniędzy i rozliczeń tychże.
Zaledwie wczoraj małżon wysupłał z jednej ze swoich licznych kieszeni luźne 10 zł i postanowił je, ku uciesze familii, wydać na zdrapki. Wrzucał więc monetę za monetą do automaciku, a Zuzia cierpliwie losowała kartoniki. Następnie wszyscy demokratycznie drapaliśmy losy. Nawet Krzyś drapał - co prawda te puste - ale zawsze.
Różnie tam szło, ale ogólnie rodzina wyszła na swoje odzyskując zaledwie zainwestowany kapitał. Pozostała jednak jedna zdrapka, zbyt długa i nużąca, a czas bieżył, toteż zabraliśmy ją do domu, celem późniejszej penetracji.
Wieczorem podrapałam tu i tam i okazało się, że zdrapka za 5 zł warta jest stówkę. Zapanowała ogólna radość, okrzyki, oklaski, klepanie się po plecach. Skucha nadejszła, gdy zaczęłam na głos wydawać wygraną.
- Ale zaraz, zaraz. Momencik. Przecież to moja stówa. Za moje kupiona - argumentował małżon.
- Uhm. Jeszcze czego. Za twoje. Intercyzy nie spisywaliśmy, więc dorobek wspólny. Ale i tak nie ma o czym gadać, bo to ja drapałam, o, tymi paznokciami drapałam! Znaczy zdrapka i forsa moje. 
- A ja? - krzyczy Zuzia - ja losowałam! O, tymi paluszkami losowałam! To moje pieniądze!
No i mamy kryzys w rodzinie. Wszyscy się nadęli i nikt nie chce popuścić.
Tylko Krzyś ma zlew na wszystko i na każde pytanie odpowiada "nie-e".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty