Z Zuzią jest inaczej. W wieku 5 lat ma
bogaty zasób słów, do których przyswaja znaczenia realne i umowne. Aktualnie jest na etapie
poznawania i rozumienia reguł rządzących światem. Po raz kolejny odbyliśmy
zasadniczą rozmowę dotyczącą utrzymywania porządku w pomieszczeniach, z których
się korzysta. A że słownik - jako się rzekło - bogaty, wygłosiłam długą,
aczkolwiek nudną przemowę w stylu "bo wy zawsze, a ja nigdy". Po burzliwej
wymianie zdań podczas, której racje padały niczym liście jesienią, a argument
zbijał argument, sfochowane towarzystwo rozeszło się celem poprzekładania
rupieci z kupki na kupkę i symulowania ciężkiej harówki. Mężczyźni, jak to mężczyźni,
w milczeniu znosili swój los, ale nie Zuzunia. O nie. Na dwa przełożone klocki
przypadło 20 słów wypowiedzianych zrzędliwym tonem. W podsumowaniu stwierdziła
(przysięgam, nic nie koloruję): "nie chcę być duża, wolę być mała. Ciągle
każecie i każecie, a ja muszę sprzątać i wy sobie siedzicie, a ja jedna muszę
zapier...ć".
No i ja też doszłam do wniosków.
Primo: zrzędzi i gdera córka niczym jej matka. Secundo: Zuzia jest o wiele
bystrzejsza ode mnie - subtelności i niuanse wynikające z pełnienia roli
kobiety i matki pojęła 22 lata prędzej niż ja. Ja to ogarnęłam po ślubie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz