poniedziałek, 22 września 2014

Bonusy

- Co to ma być?

Oto iście hamletowskie pytania, które stawiał sobie przez cały dzień Małżon.

Na ostatni dzień naszego pobytu w wyczesanym libereckim hotelu, zaplanowaliśmy wykorzystanie mnogiej liczby bonusów wliczonych w wykupiony przez nas rodzinny pakiet z oferty hotelu. Najsampierw wyruszyliśmy na 2godzinny darmowy relaks wellness w bliźniaczym hotelu Putloun Travel Hotel. Na miejscu przyobiecany basen okazał się zbiornikiem, co prawda większym od balii, ale wypluskać się tam żadną miarą nie dało. Wówczas powyższe zapytanie padło z ust Małżona po raz pierwszy. "No pięknie - dodał - te pływaczki i koło możemy sobie teraz w d... wsadzić".

Następnie pojechaliśmy wykorzystać darmowy kuponik na deser w tym trzecim hotelu Pytloun. Wg Małżona jedzonko miało być pyszne i w zacnej ilości. Po godzinach czekania dostarczono nam 2 dania dziecięce i 2 dla dorosłych. Obiad dla dorosłych okazał się półłyżką podziabanych bramborów i półdłonią wołowej pieczeni. Po chwili osłupienia Małżon postawił ponownie rzeczone pytanie.

Po posiłku podaliśmy pani kuponik na darmowy strudel z sosem waniliowym. Nawet szybko dostarczono nam porcję ciasta. I tu słyszymy trzeci raz fundamentalne tego dnia pytanie. Mina Małżona na wieść, iż kuponik obejmował tylko jedną porcję ciacha - bezcenna.

Zadziwienia Męża były wprost proporcjonalne do mojego rozbawienia. Ja się pysznie wybawiłam. Zamarynowałam się w jacuzzi, upociłam w saunie fińskiej, umyłam głowę eleganckim szamponem. Obiadem się najadłam, chociaż zdecydowanie nie rozsmakowałam. Strudla nie jadłam, bo byłam obżarta.

- A w cholerę mi z takim pakietem. Oszuści - podsumował Mąż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty