Po kinie ("Lego ninjago" - przyjemny aczkolwiek mało śmieszny film) zostało nam sporo popcornu. Zabraliśmy go do domu i pomału dojadaliśmy z firmowego pudełka.
W sobotę przed południem rozsiadłam się na kanapie, zaczytałam w książce i konsumowałam prażoną kukurydzę. Obok, na podłodze, rozkosznie spokojnie, bawiły się dzieci klockami lego.
No więc czytam, zajadam popcorn metodą bezrefleksyjną, nie zagladając do pudełka i nagle natrafiam na coś piekielnie twardego. Coś, co zgrzyta mi między siekaczami, aż prąd przeszywa moje ciało od czubka mózgu aż do końcówki małego paluszka u stopy.
Kuźwa* mać, myślę próbując odksztusić to coś.
Krótko przed atakiem paniki (omatkoboskoumieram) słyszę jasny, lekko poirytowany głos Krzysia:
- A gdzie klólik? Nie gadaj że go zjadłaś!
Wyjmuję z ust króliczka lego i gapię się na niego z niedowierzaniem.
- Wrzuciłeś klocka do popcornu?! Mało się nie zakrztusiłam!
Krzyś wzrusza ramionami.
- To jego tajna sklyjda.
Ech, synu. Mało brakowało a skryłby się jeszcze głębiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz