- Nie.
- Nie mam ochoty na żarty - dodaję i ciągnę ją za rękę.
- Nie - wyrywa się - puszczaj mnie.
Łapię ją za obie ręce i usiłuję posadzić. Wyrywa się zgrabnie i odskakuje dwa kroki. Chwytam ją wpół, a wtedy ona - niewiarygodne - wbija się palcami w moje włosy i szarpie je z całej siły. Sapię z niedowierzaniem. Po omacku łapię ją za kosmyk i ciągnę w dół. Teraz ona sapie, ale nie puszcza, tylko mocniej zaciska paluszki na mojej głowie. Puszczam jej pukiel i sprawnym ruchem obracam ją plecami do mnie. Piszczy krótko, zaskoczona. Drugą ręką podcinam jej nogi.
Klapie miękko na moje kolana. Usiłuje wstać, ale nie może złapać równowagi.
- Mamo, ale obiecaj mi, że będzie miło - dyszy, próbując chwycić się powierzchni wanny.
- Ehe, jassssssne - myślę odkręcając prysznic i lejąc Zuzi szampon na głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz