sobota, 15 sierpnia 2015

Wujek Przemek zjeżdża ze zjeżdżalni

Na wakacje wyjechaliśmy z Wujkiem moich Dzieci - Przemkiem i jego Rodziną. To tacy przyjaciele od serca, a przez zasiedzenie - rodzina.
Hotel był wypasiony, a baseny to już w ogóle, fiu fiu, nie pogadasz.
Przy hotelu zjeżdżalnie podzielone były na te dla dzieci i te dla starszej młodzieży. Ale był to podział jedynie pro forma, ponieważ obie grupy demokratycznie mieszały się i szusowały ku błękitnej toni wody.
Wujek Przemek objechał co mógł i wreszcie przyszła kolej na długi, pokręcony, pomarańczowy tunel.
Wdrapał się na górę i wpadł z entuzjazmem do rury.
Czekamy.
- A gdzie on jest? - zapytał po niejakiej chwili Małżon.
- No zjeżdża.
- Ale zjeżdża czy idzie piechotą? - dociekał Małżon.
Wzruszyłam ramionami.
Czekamy dalej.
Wreszcie jest. Wynurza się ostrożnie i chlup, dostojnie do wody, z niemal zerowym przyśpieszeniem.
- Łeeeeee - pogardliwie prychnęły dzieci, w tym rodzona Córka Wujka Przemka.
- Ty, stary co to było? - zarechotał Małżon.
- A idź ty! W połowie drogi woda zaczęła ciec, a nie płynąć i stanąłem. Musiałem się rękami odpychać, żeby zjechać! No i tak popycham, aż nagle pomyślałem, że ktoś może za mną jechać i mi na plecy skoczy, no to dawaj dupą i rękami i tak na zmianę kuźwa, aż wyjechałem.
Wujek Przemek obejrzał się i obrzucił pomarańczowy tunel pogardliwym wzrokiem.
- Też mi zjeżdżalnia!


1 komentarz:

  1. hue hue hue :P to mi przypomina historujkę,jak mój kochany teściu "zaklinował" się w zjeżdzalni i tą samą metodą musiał wydostać się :P

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty