Co tu dużo kryć - sumienna i systematyczna nigdy nie byłam, a poza tym odkryłam, że najlepiej pracuje mi się pod presją czasu: im bardziej mi się tyłek pali, tym więcej szarych komórek eksploduje innowacyjno-rewolucyjnymi pomysłami.
No więc aktualnie mam deadline.
Wróciliśmy z weekendu odwiedzin na grobach bliskich i zajrzałam w szkicownik.
Przeraził mnie ogrom pracy na poniedziałek 02.11. br.
- Słuchajcie, mama siada do komputera. Mam bardzo dużo roboty, radźcie sobie sami.
- Ale mamusiu, kto mi pomoże lekcje robić?
- Tatuś.
- Ale ja nie chcę tatusia. Ja chcę z tobą.
- Nie da rady myszko.
- Mamo, autko się popsiuło. Naplaw.
- Nie mogę Krzyniu. Idź do taty.
- Nie do taty. Ty naplaw.
- A kiedy ty zleziesz z komputera, co? Znowu mam o północy swoją robotę zaczynać?
Wreszcie udało się rozparcelować wszystkich i desygnować zadania (Małżon opieka ogólna, kolacja, kąpiel i lekcje Zuzi; Zuzia odrabianie lekcji, czytanie i powtarzanie słówek z anglika, pakowanie tornistra na jutro; Krzyś grzeczna zabawa autkami).
Ruszyłam z robotą. Wena mi się rozsypała nad głową: śmiałe pomysły ścigały się w moim umyśle, palce śmigały po klawiaturze, złoty pył geniuszu pokrywał biurko i podłogę.
W międzyczasie pierdylion razy naprawiłam Krzysiowe autko, wyłączyłam Zuzi telewizor (ej, no co, oglądałam to; mam przerwę w odrabianu lekcji), odpowiedziałam na milion istotnych zapytań Małżona, odebrałam dwa telefony, odpowiedziałam na zapytanie via messenger (tego to nie wiem).
I olśniło mię w zakresie części realizowanej przez Pana Ciasteczko.
Niezwłocznie złapałam za słuchawkę.
- Hej, to ja. Słuchaj, jak ci idzie z twoją robotą?
- Jestem w fazie konceptualiacji. A co?
- Bo mam pomysł.
Przez kilka minut klarowałam Panu Ciasteczko ideę zesłaną przez muzę olśnienia.
- ... I tak myślę, że mógłbyś to jutro na zebraniu przedstawić.
- Ale jutro nie ma zebrania.
- E?
- Jest przełożone na wtorek.
- Eeeeeee
- Zapomniałaś?
- Yyyyyy
- Do wtorku ogarnę temat tak że ...
- Aaaaa
- Ale dzięki za pomysł. Cześć.
- Jasne, nie ma sprawy. Cześć.
Wenę szlag trafił.
Darowane 24 godziny zabiły muzę geniuszu.
Przez następne 15 minut nie wykrzesałam z siebie nic.
Oprócz wygranego pasjansa.
Muza Melete opuszcza mnie dziarskim krokiem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz