"Cały dzionek słonko
Po niebie chodziło;
Czego nie widziało!
Na co nie patrzyło!"
Słońca dziś na mojej szerokości geograficznej ani dudu, więc siedziałam tak przy moim panoramicznym oknie z widokiem na biedrę i patrzyłam zniesmaczona na sytuację pogodową.
Umówmy się: nie dla mnie te klimaty. Nie rajcuje mnie ani to:
ani to:
ani nawet to:
Ja jestem człowiek ciepłolubny, miłośnik słońca przez wielkie "S" oraz lekkiego zefirka chłodzącego wieczorną porą.
No więc tak patrzę i patrzę, śnieg beznadziejnie sypie
... i wtem ...
(Słonko) Widziało, jak Zosia
Z kluczykami chodzi,
Jak liźnie śmietany,
Choć się to nie godzi…
Nie wiem, czy ta pani miała na imię Zosia, ale sytuacja wypisz-wymaluj.
Przy jednym z samochodów zaparkowanych pod biedrą uwijała się energicznie babeczka odśnieżając autko. Ruchy miała zdecydowane i pod jej dłońmi, uzbrojonymi w szczotkę, śniegowa czapa spadała aż furczało. Autko było zaparkowane tuż przy niewielkiej skarpie, przodem do do zejścia, bardzo blisko krawężnika i pani Zosia musiała wejść na skarpę, żeby doczyścić maskę. Wkroczyła dziarsko i
ZIUUUUUUUUUUUUUUUUUUU
pooooooooooojechała na plecach, prościusieńko w krzaki.
Zaległa tam bez ruchu, w szoku chyba. Po kilku sekundach podjęła próbę dźwignięcia się - niestety bezskuteczną. Ponownie więc zamachała rękoma i nogami, niczym żuczek, który wywinął orła, zrobiła zdecydowany przewrót na brzuch i powstała.
I znieruchomiała. Dopiero po jakiejś minucie pogmerała w kieszeniach, wyjęła telefon, zrobiła zdjęcie samochodu, skarpy i śladu bobsleja, schowała telefon i postawiła stopę na skarpie.
Momentalnie zjechała w dół.
Znów znieruchomiała na kilka sekund.
Musiała opracować konkretny plan, bo w końcu padła na czworaki i na kolanach, podpierając się łokciami, wczołgała się na górę, niezwłocznie odpaliła autko i odjechała.
Widocznie widoczna trasa zjazdu i wejścia na skarpę. Pani Zosia w autku odpala silnik. |
Pokiwałam smętnie głową.
Na pohybel zimie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz