poniedziałek, 11 lipca 2016

Małżon Tysiąclecia

Oto co czeka wszystkie przyszłe panny młode, które mają zamiar na dniach poślubić swojego misiaczka, pysiaczka, tygryska, dziubka, koteczka, kochanie, pysia, łobuza, skarba, słoneczko, pyszczka, pączusia, kwiatuszka, rybeńkę, złotko, miłości swoją.

Oto co czeka je po 14 latach małżeństwa, pierdylionie dwudaniowych obiadów, tonach upranych gaci i skarpet, bezszmerowego wypuszczania z domu na męskie wieczory, kupowania giftów i kręceniu cichych piruetów na ogonie, kiedy luby ma kaca*.

Taka sytuacja.

Jedziesz sobie w rozkoszny poniedziałkowy ranek do roboty (pracujesz 20 km od miejsca zamieszkania).
Dokładniej podwozi cię kolega (ale nie Pan Ciasteczko).
Tuż pod zakładem pracy orientujesz się, że nie wzięłaś z domu portfela, ani gotówki, ani nawet karty do bankomatu (z kolegą nie synchronizujecie się czasowo, więc musisz wracać sama autobusem).
Wysyłasz więc stosowną informację do najbliższego ci, zaraz po mamie rodzonej, człowieka.

I dostajesz, proszę ja ciebie, takie o coś:


Przysięgam, czasem mam ochotę:


Potem Małżon jest zbulwersowany, zniesmaczony i czuje się niewinny mojego focha.


* Małżon nie miewa kaca, Małżon nie pije alkoholu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty