Po kinie ("Lego ninjago" - przyjemny aczkolwiek mało śmieszny film) zostało nam sporo popcornu. Zabraliśmy go do domu i pomału dojadaliśmy z firmowego pudełka.
W sobotę przed południem rozsiadłam się na kanapie, zaczytałam w książce i konsumowałam prażoną kukurydzę. Obok, na podłodze, rozkosznie spokojnie, bawiły się dzieci klockami lego.
No więc czytam, zajadam popcorn metodą bezrefleksyjną, nie zagladając do pudełka i nagle natrafiam na coś piekielnie twardego. Coś, co zgrzyta mi między siekaczami, aż prąd przeszywa moje ciało od czubka mózgu aż do końcówki małego paluszka u stopy.
Kuźwa* mać, myślę próbując odksztusić to coś.
Krótko przed atakiem paniki (omatkoboskoumieram) słyszę jasny, lekko poirytowany głos Krzysia:
- A gdzie klólik? Nie gadaj że go zjadłaś!
Wyjmuję z ust króliczka lego i gapię się na niego z niedowierzaniem.
- Wrzuciłeś klocka do popcornu?! Mało się nie zakrztusiłam!
Krzyś wzrusza ramionami.
- To jego tajna sklyjda.
Ech, synu. Mało brakowało a skryłby się jeszcze głębiej.
sobota, 30 września 2017
piątek, 29 września 2017
Zadanie domowe z języka polskiego, klasa III szkoły podstawowej
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę.
Zuzia siedzi i myśli.
"salamandra", "naukowcy", "aparat" - preferowany wybór.
Pogryzła ołówek, obejrzała dokładnie sufit, poleżała chwilę na podłodze, powzdychała boleśnie, ukryła głowę w dłoniach.
Wreszcie jest. Projekt zdania.
- Naukowcy spotkali salamandrę z aparatami koło buku.
Zarechotałam.
- Przy takim ustawieniu wyrazów wychodzi, że to salamandra ma aparaty a nie naukowcy. Po co tej salamandrze aparaty?
Zuza wyraźnie się obraziła i fuknęła:
- Na handel je niesie, żeby zarobić na rodzinę, wiesz? Jak jesteś taka mądra, to sama wymyśl.
Zuzia siedzi i myśli.
"salamandra", "naukowcy", "aparat" - preferowany wybór.
Pogryzła ołówek, obejrzała dokładnie sufit, poleżała chwilę na podłodze, powzdychała boleśnie, ukryła głowę w dłoniach.
Wreszcie jest. Projekt zdania.
- Naukowcy spotkali salamandrę z aparatami koło buku.
Zarechotałam.
- Przy takim ustawieniu wyrazów wychodzi, że to salamandra ma aparaty a nie naukowcy. Po co tej salamandrze aparaty?
Zuza wyraźnie się obraziła i fuknęła:
- Na handel je niesie, żeby zarobić na rodzinę, wiesz? Jak jesteś taka mądra, to sama wymyśl.
środa, 27 września 2017
Małżon pyta o wynik meczu
Dobra, wiadomo, że Małżon ma ze mną ciężko, ale ja też nie mam samych miodów.
Małżona zainteresowanie sportem jest odwrotnie proporcjonalne do mojego. Ani mnie ziębi ani grzeje miejsce polskiej drużyny narodowej w rankingu FIFA, wisi mi dorodnym kalafiorem, że Falubaz dostał bęcki od Stali G. czy innej Unii L., a perypetie parkietowe Stelmetu zasługują jedynie na moje obojętne wzruszenie ramion.
Nietęgo też u mnie z kodami sportowymi. Co to jest spalony akurat wiem, ale skróty alfabetu nie mówią mi kompletnie nic.
I potem wyłażą takie o kwiatki.
Etap I - wstępne łaskotki - Małżon nastawia nagrywanie meczu Stelmet ZG - Anwil Włocławek
Etap II - katastrofa, która jest do uniknięcia - Małżon wydaje mi rozkaz "sprawdź, czy mecz jeszcze leci" i wychodzi z pokoju zatykając uszy.
Etap III - kurs kolizyjny - sprawdzam: na ekranie belka u góry, na niej napis Anwil - Stelmet OT 41:23
Etap IV - impakt - drę się uprzejmie: "Małżon a co oznacza skrót OT, bo mecz jeszcze leci, ale obok wyniku na belce są takie literki?" Małżon odwrzaskuje: " Kuźwa*, miałaś tylko sprawdzić czy mecz leci a nie zdradzać wynik!!! Specjalnie to zrobiłaś?! Jezu, jaka ty jesteś wredna!! OT to znaczy "dogrywka"!!! Po ciula* mam teraz oglądać mecz jak wszystko wygadałaś??!!!!"
Etap V - próby załagodzenia sytuacji - "a skąd ja mam wiedzieć, że OT to dodany czas? Wynik nie wskazywał na dogrywkę...."
Małżon krzyczy, nie, RYCZY niczym zraniony tygrys
- AAAAAAAAA!!!!! To teraz już wiem, że jest duża różnica punktowa!!!!! Miałaś! Tylko! Sprawdzić! Czy! Mecz! Jeszcze! Leci!!!! Jezu, której części zdania nie zrozumiałaś!!!!
Dzieci uciekły w popłochu, ja czmychnęłam na paluszkach do wanny, wkurzony* Małżon odpalił jednak tiwi i ogląda z posępną miną.
Nadal nie wiem, w czym problem. Ostatecznie nie powiedziałam, że Stelmet przegrywa.
Czuję się jak ten człowiek, który chciał być kumplem a okazał się nierozgarniętą żoną...
Małżona zainteresowanie sportem jest odwrotnie proporcjonalne do mojego. Ani mnie ziębi ani grzeje miejsce polskiej drużyny narodowej w rankingu FIFA, wisi mi dorodnym kalafiorem, że Falubaz dostał bęcki od Stali G. czy innej Unii L., a perypetie parkietowe Stelmetu zasługują jedynie na moje obojętne wzruszenie ramion.
Nietęgo też u mnie z kodami sportowymi. Co to jest spalony akurat wiem, ale skróty alfabetu nie mówią mi kompletnie nic.
I potem wyłażą takie o kwiatki.
Etap I - wstępne łaskotki - Małżon nastawia nagrywanie meczu Stelmet ZG - Anwil Włocławek
Etap II - katastrofa, która jest do uniknięcia - Małżon wydaje mi rozkaz "sprawdź, czy mecz jeszcze leci" i wychodzi z pokoju zatykając uszy.
Etap III - kurs kolizyjny - sprawdzam: na ekranie belka u góry, na niej napis Anwil - Stelmet OT 41:23
Etap IV - impakt - drę się uprzejmie: "Małżon a co oznacza skrót OT, bo mecz jeszcze leci, ale obok wyniku na belce są takie literki?" Małżon odwrzaskuje: " Kuźwa*, miałaś tylko sprawdzić czy mecz leci a nie zdradzać wynik!!! Specjalnie to zrobiłaś?! Jezu, jaka ty jesteś wredna!! OT to znaczy "dogrywka"!!! Po ciula* mam teraz oglądać mecz jak wszystko wygadałaś??!!!!"
Etap V - próby załagodzenia sytuacji - "a skąd ja mam wiedzieć, że OT to dodany czas? Wynik nie wskazywał na dogrywkę...."
Małżon krzyczy, nie, RYCZY niczym zraniony tygrys
- AAAAAAAAA!!!!! To teraz już wiem, że jest duża różnica punktowa!!!!! Miałaś! Tylko! Sprawdzić! Czy! Mecz! Jeszcze! Leci!!!! Jezu, której części zdania nie zrozumiałaś!!!!
Dzieci uciekły w popłochu, ja czmychnęłam na paluszkach do wanny, wkurzony* Małżon odpalił jednak tiwi i ogląda z posępną miną.
Nadal nie wiem, w czym problem. Ostatecznie nie powiedziałam, że Stelmet przegrywa.
Czuję się jak ten człowiek, który chciał być kumplem a okazał się nierozgarniętą żoną...
poniedziałek, 18 września 2017
Deser
W kategorii leń patentowany Krzysztof wygrywa w cuglach. W encyklopedii pod hasłem "leń" powinno widnieć zdjęcie mojego ukochanego Synusia.
Na przykład dzisiaj.
Zjedli obiad, pokręcili się i wymyślili, że chcą deser: Zuzia czekoladę, ja drożdżówkę a Małżon jabłko.
- Krzysiu a ty co chcesz?
- A co jest?
- Nic nie ma. Idziemy dopiero do biedry.
- To idźcie. Zobacz co jest, wróć i mi powiedz a ja wybiolę i pójdziesz mi kupić.
- Ty chyba zgłupiałeś - wyrwało się Małżonowi szczerze.
Krzyś spojrzał na ojca urażony.
- To nic nie potrzebuję jak taki jesteś.
Na przykład dzisiaj.
Zjedli obiad, pokręcili się i wymyślili, że chcą deser: Zuzia czekoladę, ja drożdżówkę a Małżon jabłko.
- Krzysiu a ty co chcesz?
- A co jest?
- Nic nie ma. Idziemy dopiero do biedry.
- To idźcie. Zobacz co jest, wróć i mi powiedz a ja wybiolę i pójdziesz mi kupić.
- Ty chyba zgłupiałeś - wyrwało się Małżonowi szczerze.
Krzyś spojrzał na ojca urażony.
- To nic nie potrzebuję jak taki jesteś.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...