Na salę kinową weszły z harmidrem ogromnym dzieci. Na oko: dwadzieścioro. Szeleszczących ortalionowymi kurtkami, siorbiących energicznie colę z papierowych kubeczków, szurających popcornem, chichoczących i głośno rozprawiających nielatów. Rozsiadły się z rozmachem tuż za nami. Nie przestawały trajkotać ani śmiać się w głos.
Zuzia najpierw przyglądała się im chmurnie a potem rzekła zgorszona:
- Teraz już wiem co czują ludzie, jak wchodzi klasa do kina.
Oh well, takich olśnień spotka Cię dziecko w życiu więcej. Cierpliwości.
A propos kina. Wybraliśmy się na Coco.
No i coco mogę rzec...
Wyszłam zryczana i posmarkana jak bóbr.
A teraz najlepsze:
- Ej Małżon, ty płaczesz?
- Chyba zgłupiałaś. Zuzia mi palce do oka wsadziła.
Ha!
P.S. najpierw musicie przetrwać jakieś popłuczyny po krainie lodu. Dramat, nuda i trzepanie kasy z niczego. Ale potem jest film. I to jaki!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz