Od kilku dni walczymy o życie.
Im wyższa temperatura, tym mniej szarych komórek w mózgownicy.
Sobota. Krzyś pod prysznicem:
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaammmoooooooooooooooooooooooooo, ratuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuj!
- Nie idę - mamroczę - dzisiaj nie uratuję nikogo.
Krzyś drze się nieustępliwie. Zuzia drze się przez drzwi: "mamy nie ma!!!!!!"
Umieram pod tropikami nocy.
- Czy ktoś mi pomoże?! Czy ktoś mnie rozumie?! Haaaaaaalo!!!! No co ja mam za rodzinę, nikt nie pomaga, nikt!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Maaaaaaaaaaaaaaaammoooooooooooooooooooo!!!!
Zrywam się wściekła, kuśtykam w stronę łazienki, a pot zalewa mi nabiegłe krwią oko. Szarpię za klamkę i widzę kupkę nieszczęścia pod prysznicem, wciskającą się w szczelinę między fugą a płytkami. Z góry leci silny strumień z deszczownicy.
- No przecież ja tu zamarzam!!! - gdera Krzyś - Woda lodowata i jeszcze leje się z góry a nie z prysznica!!!
Przestawiam prysznic z deszczownicy na słuchawkę. Krzyś nie wygląda na zadowolonego, ale łaskawie akceptuje moją pomoc.
Niedziela wczesna noc.
Umieram od żaru. Słyszę jak Krzyś jojczy, że prysznic, że znowu mu na głowę zleci, że lodowata woda, że kto wymyślił codzienne mycie, że jakby od niego zależało, to...
i kiedy już-już ma wejść do łazienki, żeby pogderać do lustra, Zuzka wślizguje się do środka z przepraszającym uśmiechem.
- Małżon - jęczę - poprawiłeś prysznic, żeby nie było deszczownicy?
- Taaaaaaaaaaaa - odpowiada słabym głosem.
Po kilku minutach:
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Zrywam się na równe nogi, serce mi wali jak młotem. Mordują go???
Zuzia łypie na mnie koso i siorbie herbatkę z lodem.
- Gdybym nie przestawiła prysznica nie byłoby śmiesznie.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaamoooooooooooooooooooooooooooooooooo!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz