Dzisiejszą lekturę przerwał jednak rozdzierający kaszel synusia. Spojrzałam z zainteresowaniem na córkę.
- Wody z wanny się nachlał - poinformowała mnie najspokojniej w świecie.
- Ale jak? - zapytałam przekrzykując rzężenie syna.
- Normalnie. Do korka od szamponu nabrał wody i wypił.
- Czy ty oszalałeś? - zapytałam bezpośrednio Krzysia, podnosząc go do góry i po znachorsku klepiąc po pleckach.
A Krzysztof tymczasem kaszlał i dusił się, i prychał, i smarkał, aż zakończył wszystko efektownym charkotem godnym najzacniejszego samuraja ulicy najbliższych dwóch kwartałów. Wreszcie złapał oddech.
- Kurćie pećione - podsumował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz