czwartek, 11 grudnia 2014

No to chlup

Podobno w genach moich znajdują się mikroprocenty wielkopolskich praprzodków. I pewnie z tego powodu, ekologicznie i oszczędnie, namaczam dzieci w jednej wannie. Maleństwa moje, już we własnym zakresie, wrzucają sobie do wody parę setek zabawek i impreza zaczyna się na całego. Ja w tym czasie wyciągam lekturę i, sporadycznie oceniając stopień zanurzenia Zuzi i Krzysia, czytam sobie.
Dzisiejszą lekturę przerwał jednak rozdzierający kaszel synusia. Spojrzałam z zainteresowaniem na córkę.
- Wody z wanny się nachlał - poinformowała mnie najspokojniej w świecie.
- Ale jak? - zapytałam przekrzykując rzężenie syna.
- Normalnie. Do korka od szamponu nabrał wody i wypił.
- Czy ty oszalałeś? - zapytałam bezpośrednio Krzysia, podnosząc go do góry i po znachorsku klepiąc po pleckach.
A Krzysztof tymczasem kaszlał i dusił się, i prychał, i smarkał, aż zakończył wszystko efektownym charkotem godnym najzacniejszego samuraja ulicy najbliższych dwóch kwartałów. Wreszcie złapał oddech.
- Kurćie pećione - podsumował.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty