- 20 maja. I proszę mi się tu nie wykręcać! Migałeś się trzy lata. Teraz się udzielisz.
- Ale ja mydło kupowałem!
- A teraz wskoczysz w dresiki i pobiegniesz w sztafecie.
- A kiedy to dokładnie jest???
Oczywiście, dość szybko okazało się, że dokładnie tego samego dnia i tej porze, w firmie Małżona zwołano pilną naradę, której ten nie mógł opuścić pod groźbą śmierci.
Ubrałam się więc osobiście w najlepsze dżinsowe spodnie, jedyne sportowe buty, białą koszulkę z nr 8 i pojechaliśmy na turniej.
I było zarąbiaszczo.
Były biegi slalomem.
Były biegi pod płotkami.
Były biegi przez tunel.
Było rzucanie i zbieranie woreczków z grochem.
Machaliśmy transparentami i darliśmy się.
Zuzka w morderczym wyścigu z wiaderkiem |
Ó-sem-ka!!! Ó-sem-ka!!! |
Potem nadeszła nasza kolej.
- Dobra Małżon, to ja lecę, a ty mi zrób z jedno zdjęcie jak się ścigamy!
- No - wysapałam po biegu - zrobiłeś zdjęcia?
- Jedno.
- Jak to: jedno?
- A chciałaś więcej?
W turnieju zajęliśmy drugie miejsce.
A po powrocie okazało się, że też dostałam mój osobisty medal.
- Łoooooooooł!!!! - zakrzyknął Małżon - coś nam się na oknie rozbiło!!!
- Albo i nie - wymamrotałam ponuro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz