wtorek, 19 maja 2015

Zuzia wypisuje się z karate

- Aha i jeszcze zapomniałam wam powiedzieć, żebyście mnie wypisali z karate - zagaiła swobodnie Zuzia przebierając się wieczorem w piżamkę.
- A dlaczegóż to? - zapytałam autentycznie zdumiona.
- No bo tam trzeba dużo skakać a mnie skakanie męczy - wyjaśniła spokojnie.
Zatkało mnie.
- No jeszcze czego?! - fuknęłam, kiedy doszłam do siebie - już pędzę, żeby cię z karate wypisać. Będziesz chodzić i będziesz skakać!
- Ale ja nie chcę! - pisnęła płaczliwie - ja się męczę!!
- To poczekaj aż pójdziesz do szkoły na wuef.
- Co to wuef?
- Taka lekcja. Polega na tym, że człowiek rusza się bez sensu i mu za to oceny stawiają. Będziesz skakać w dal, biegać na czas i dookoła boiska, robić fikołki i grać w różne gry.
- A to wszyscy chodzą na wuef czy tylko ci, którzy się zapiszą?
- Wszyscy. Nikt się nie pyta, czy chcesz czy nie.
- A kto takie coś wymyślił?! - wzburzyła się zadziornie.
- Jakiś mądrala. Teraz na tym karate to masz łaskotki; w szkole dopiero będziesz zmęczona i wykończona podskokami. Jakieś biegi kupera srupera, wygibasy, cuda-wianki. A na koniec i tak ci lufę wywalą.
- Powiedziała mama, która na wuef nie chodziła, bo miała zwolnienie - zarechotał Małżon zza drzwi.

A to nie szkodzi, bo jak mnie kto wkurzy, to dogonię i nogę zadrę, żeby kopa wypalić.
Celująco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty