sobota, 30 maja 2015

Zakupy? Kino?

Skromna przebieżka po sklepach z ubraniami utwierdziła mnie w przeświadczeniu, iż:
- byłabym się elegancko i modnie ubrała,
- byłabym wyglądała jak milion dolarów,
- byłabym zachwyciła gawiedź,

gdybym była dwa rozmiary mniejsza.

A tak?

- Naści - mówią anonimowi producenci babskich fatałaszków - w dziale xxxxl mamy coś interesującego. Oj tam, że sprzed kilku sezonów. Dziś nie premiuje się bobasków. O modzie na ruch i zdrową żywność nie słyszała?
Zasysam bebol próbując dopiąć orsejowy xl. Gęba czerwona, włos rozczochrany, oczy wyłupiaste z wysiłku. "Noż do kury nędzy - myślę - to chyba na chińską mikruskę jest szyte".
Zaczynam tańczyć w tyciuniej przymierzalni wymyślną choreografię, usiłując zedrzeć z siebie najnowszy krzyk mody. Z wysiłku tracę oddech, odbijam się od ścian, klnę pod nosem, gdy moje gołe plecy zderzają się z zimnym lustrem.
- I jak? - pyta Małżon - długo cię nie było. Co tam robiłaś?
- Trenowałam, bo chcę startować w jukendęs.
- Uhm. A co ze spódnicą?
- A chór z nią. Idziemy do kfc; jeść mi się chce.

Abo może do kina. W końcu dzień dziecka. Zapraszam na seans pt. "Wesołe perypetie dwulatka w kinie".






The end

2 komentarze:

  1. ehhh....wesołe perypetie Matki Polki,hę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tym razem :-) w kinie Małżon pilnuje Krzysia. Mi zostało tylko fotografowanie i śmianie się

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty