W upały piję tylko wodę i to niegazowaną (normalnie takiej nie tykam).
Więc jak do tego doszło? No jak? Się pytam?
Przewrócić się po polsku to nie jakieś tam ruskie pieszczoty i szorowanie brzuchem po chodniku.
Przewrócić się po polsku to ułańska fantazja, huzarska mowa ciała i sarmacki wypas.
Przewrócić się po polsku to uczynić to trzy razy w ciągu trzech godzin.
Przewrócić się po polsku to mieć za świadków setkę gapiów, wzdychających z fałszywym współczuciem.
Upadek nr 1
Idę boso przez pokój. Znienacka lewa noga odjeżdża hen do przodu a prawa zostaje daleko w tyle. Przyklękam na kolano aż do zdarcia skóry i krwi pierwszej. Szpagat jak ta lala (Chodakowska wysiada). Klnę na czym świat stoi.
- Chciałbym zauważyć, że pośliznęłaś się na wodzie, którą rozlałaś i powiedziałaś, cytuję, zaraz zetrę - zauważa Małżon.
Upadek nr 2
Idę boso po basenowych kafelkach. Opisu upadku nie będzie, gdyż wszystko zdarzyło się zbyt szybko. Jeszcze w pozycji horyzontalnej dmucham na stłuczony paluszek i złamany paznokieć.
Upadek nr 3
Idę boso po basenowych kafelkach. Drobię jak gejsza. Dmucham na paluszek i opłakuję utratę paznokcia. Nagle lewa noga zjeżdża w bok, prawa podwija się pod spód i lecę na pośladki. Że się tak wyrażę: dupa zbita. Tym razem nie mam siły kląć, płakać ani wstać. Małżon zbiera mnie z ziemi (szkoda, że kamery nie miałem. Popytam, może z kamery przemysłowej jest jakieś nagranie).
Ostrożnie kładę się na leżaczku i liczę.
Do końca dnia siedem godzin.
To ile to jeszcze kości do połamania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz