środa, 9 grudnia 2015

Awaria zasilania

Dwusetny (200) wpis!

A o czym? Może o mnie? Żeby tylko coś miłego się zdarzyło.

Ależ proszszsz - uśmiechnął się czule Pan Bóg.

Dziś. Godzina 17.13. Przystanek MZK. Nadjeżdża autobus. Wsiadam. Loguję kartę do czytnika. Pewnie stawiam stopy. Automat pika przyjaźnie. Autobus jeszcze stoi, a ja lecę do przodu.

Jakby ktoś wyjął wtyczkę z kontaktu.
Nogi mi się ugięły.
W oczach zawirowało.
Gorąca krew uderzyła do głowy.
Czuję jak padam.
Cokolwiek po omacku złapałam się drążka i zrobiłam naprawdę zamaszysty krok w kierunku siedzenia.
Wystarczył jeden podstawowy krok samby i udało mi się upaść w miarę kontrolowanie na siedzenie.

Siedzę, jadę i płynę jednocześnie.

Porozpinałam się, zdjęłam czapkę i szalik. Myślę. No Chryste, przecież tu nie padnę i nie będę się tarzać po brudnej podłodze autobusowej, zdana na łaskę tych wszystkich ludzi.

A ich ciągle przybywa, drą się, rechoczą, śmierdzą papierosami, brudnymi ubraniami, żarciem z chińczyka. Jakaś babka kupuje bilet w automacie, ale monety jej nie wchodzą, więc pradawnym zwyczajem starożytnych Słowian pociera pieniążek o automat. Szur szur szur, pyk, brzdęęęk; szur szur szur, pyk, brzdęęęk. I tak w kółko.

Robi mi się duszno i duszniej.

Rrrrrrrwa, a może czymś zająć myśli, dumam w okolicach więzienia.
No to hop.

"Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie."

Dalej nie znam. No nic. Dawaj od początku. I jeszcze raz. I jeszcze.

Z autobusu dosłownie wypadam w ramiona zaalarmowanego Małżona.
- Co ci jest? Dasz radę iść? - pyta wyraźnie zaniepokojony.

Ale odpowiedź już widzi, bo pierwszy krok robię w stronę wiaty i ciężko padam na ławkę.

Mój tata zawsze mawiał "nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz". No więc nie ma co myśleć - trza działać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty