sobota, 20 maja 2017

Co tu się odpekapowiło???

Wracam do domu. Do Zielonej.

Połączenie mam wygodne: 16.12 start z Krakowa, 22.52 w ZG, żadnych przesiadek, żadnego ganiania po peronach z walizką.

Kultura.

Kraków jest bajeczny, sprawy służbowe poszły lepiej niż dobrze, słońce świeci.

Ale, jak wiadomo wytrawnym podróżnikom, od słońca WYPACZAJĄ się tory, więc mój pociąg ma "53 minuty opóźnienia. Przepraszamy bardzo".
(Po jednym dniu ciepełka? Tory się popsuły? Rily?)

No trudno. Grunt to wsiąść, a potem już z górki.

17.25 - jadę.

19.21 Częstochowa-Stradom:  pierwszy wagon się pali; afera na cały pociąg, zjeżdża się siedem wozów strażackich na sygnale, "mamy niestety 60 minut opóźnienia, bardzo nam przykro".

20.29 Lubliniec: "na trasie Lubliniec-Opole zerwała się trakcja i musimy jechać naobkoło, najbliższą trasą, czyli przez Pyskowicie. Oczywiście, jest nam niewymownie przykro".

22.53 - w tym momencie miałam wysiadać na zielonogórskiej ziemi, zamiast tego siedzę (a pociąg stoi) w Pyskowicach.



23.01 - ZAWRACAMY (!!!) do Lublińca.

Głodno, chłodno i do domu daleko. W warsie nie można płacić kartą. Laska przede mną je pringelsy. Moje id chce się na nią rzucić i wyrwać jej te chrupki. Moje superego siedzi powściągliwie.

23.23 Opole: Konduktor wsadza głowę do przedziału i oznajmia z niejaką dumą: "mamy 280 min opóźnienia!"

Przez telefon Babi mówi, że dzwoniła na infolinię i wg infolinii dojadę do ZG ok. 4 rano. Infolinia ubolewa, infolinia przeprasza.

Facet naprzeciwko mówi, że jeździ tym pociągiem co tydzień i nigdy nic; ta młoda obok niego potwierdza, bo ona jeździ co 3 tygodnie i zawsze jest ok.

Milczę. Ja jadę pierwszy raz i boję się, że jak się dowiedzą, to pomyślą, że to ja wiozę pecha i mnie zatłuką. Wiadomo, co robią z kozłami ofiarnymi.

2.38 wypadam z pociągu na stacji Zielona Góra

3.01 jestem w domu. Sił starcza mi ma zdjecie spodni i koszulki. Przewracam się o łóżko i zasypiam.

Morał: wypatrujcie mnie na pkp. Jak zobaczcie, że wsiadam do pociągu, lećcie przebukować bilet. Sami widzicie, co się dzieje, kiedy raz na ruski rok wiozę się  dalekobieżnym transportem publicznym. 


Normalna trasa
Trasa, kiedy ja jadę


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty