Jak zaczynać wakacje - to z przytupem.
- Nie wiem, co ty będziesz z nim robić - uprzedziła mnie lojalnie Babcia Ala - ale nudzić się nie będziesz na pewno.
Sęk w tym, że oznajmiła mi to dopiero w dniu ślubu, więc kapkę za późno.
Życie z Małżonem, funkcjonującym zgodnie z zasadą Ordnung muss sein, komplikuje się potwornie, w sytuacji wyłomu z rutyny dnia codziennego.
- Małżon, musisz dziś odwieźć Krzysia do przedszkola, bo ja nie zdążę. Muszę jeszcze kupić kwiatek na zakończenie roku szkolnego dla Zuzi.
- Ale ja mam na dziewiątą, nie zdążę, trzeba było mi wczoraj powiedzieć, ubierz go chociaż, ty nie masz czasu, ja też, z tobą tak zawsze, mogłaś uprzedzić....
(najlepiej miesiąc wcześniej)
Gdera i gdera, mną miota jak cholera, ale nic nie mówię.
Wreszcie - idą.
Małżon na galowo, koszula, krawat, gajor, Krzysiu też wytwornie, bo w końcu wakacje, trzeba godnie wyglądać. Leje, więc jadą autem.
Niecałe pięć minut potem zadzwonił telefon.
- Zjedź do garażu - zadudniło coś katedralnym pogłosem
Zjeżdżam ci ja na dół, patrzę i nie wiem, co powiedzieć. Normalnie mnie zamurowało.
Małżon stoi przed autem, krew mu się z nosa leje strumieniem, koszula, tak starannie przez niego z rańca prasowana, upstrzona czerwonymi plamami.
- Co się stało?
- Walnąłem się drzwiami od samochodu.
- Ale jak???
- Nie wiem jak!!! Otwierałem samochód.
- No i co? Nie zmieściłeś się do auta?
- Weź już skończ tę ankietę, spóźnię się do roboty. Muszę iść się przebrać... No i z czego się śmiejesz??
- Nie śmieję się; kaszlałam tylko.
- Taaaa ... "kaszlałam"...
Obficie brocząc krwią, z głową wysoko uniesioną do góry, pojechał windą na górę, żeby się przebrać.
Zajrzałam do wnętrza samochodu. Grzeczniutki Krzyś siedział spokojnie na foteliku.
- Krzysiu, co się stało?
- Tata walnął się w nos.
- Bardzo krzyczał?
- Dalł się.
Nie spytałam, co krzyczał i jakich słów użył. Zamiast tego zapięłam synka i roześmiałam się na głos.
-------------------------------------------------
Żart żartami, ale ten samochód też mnie kiedyś zaatakował.
Ongiś podsłuchałam rozmowę dzieciaków z klasy Zuzi o rodzinnych samochodach. Okazało się, że prawie wszystkie mają imiona: ktoś jeździ Cytryną, czyjaś mama Renatą, czyjś tata Białą Strzałą. Nasz samochód nosi ogólną nazwę Przygodowozu, ale po ostatnich wybrykach ochrzciłam go Christine.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz