poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Król i ja

W kategorii turystów lubię plasować się w typie indywidualnego turysty masowego, który podąża uczęszczanymi szlakami, nie lubi rezygnować ze standardów, do których jest przyzwyczajony, ale jak ognia unika przewodników, map oraz przewodników gadających.

Nie mam problemów ze zwiedzaniem różnych miejsc w tzw. wysokim sezonie. Z racji wykonywanego zawodu oraz posiadania dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym, wielkiego wyboru nie mam, dlatego zahartowałam się w bojach o dostęp do atrakcji w różnych częściach Europy. Stoję grzecznie w kolejkach do kas biletowych, potem w kolejkach do miejsc pożądanych, a potem w kolejce do idealnej fotki z daną atrakcją. Może się wydawać, że moje urlopy składają się ze stania w kolejkach, ale nic bardziej mylnego. Ja po prostu lubię ludzi. Nawet w kilometrowych kolejkach lubię się im przyglądać, czytać ich gazety, foldery albo smsy przez ramię, ordynarnie podsłuchiwać ich rozmowy.
A potem lubię wyłączać ich ze swojej świadomości i delektować się tym, po co przyszłam: obrazem, zapachem, dźwiękiem.

Zwiedzanie Neuschwanstein przypomina nieco desant na Normandię, dlatego wszystkim, którzy uważają innych za januszy turystyki, samych siebie zaś za wytrawnych smakoszy podróżowania, odradzam wyprawę do zamku.

No bo tak:
1. dojeżdżasz do Schwangau, zostawiasz auto na parkingu (6 euro) i dalej per pedes do "centrum" miasteczka;
2. bilety do zamku kupujesz w kasie albo automacie, stojąc w długiej kolejce. Bilety są na określoną godzinę i jeżeli się spóźnisz to tschuss und auf wiederseh'n - nie wejdziesz (ok. godziny 11 sprzedawali bilety na wejście na 16.00);
3. z biletem lub bez (tak jak my, bo nie lubię szwendania się po cudzych domach) idziesz lub jedziesz pod górę;
4. pieszo - dość forsowny spacer cały czas ostro pod górę ok. 30 min. (oczywiście to czas wleczenia się i robienia fotek na trasie)
5. jazda - do wyboru: bryczka (zgroza, konie dręczą), busik, autobus
6. wejście na zamek oznacza przepychanie się pomiędzy zorganizowanymi wycieczkami grupowymi, z których połowa to Azjaci;
7. żeby pozyskać pocztówkowy obrazek Neuschwanstein trzeba iść ponownie stromo pod górę jakieś 10 min. do Marienbrücke, z którego roztacza się ów smakowity widok;
8. żeby wejść na Marienbrücke trzeba stać w kolejce, bo most ten ma ograniczoną zdolność utrzymania określonej liczby osób.

Zamek Kamiennego Łabędzia zawsze krążył mi po głowie jako rzecz do zobaczenia przed zgonem, więc wypłakałam u Małżona powrót do Polski przez Schwangau. I ani tłum, ani ścisk na parkingu, ani jęczący Krzyś, ani nawet obdarte do krwi stopy po wczorajszej wycieczce na Highline 179, nie były w stanie popsuć mi tej wyprawy.

Neuschwanstein to zamek położony w miejscowości Schwangau, w południowych Niemczech (prawie na granicy z Austrią), nad rzeką Pollat. Życie mieszkańców musi być tam ciężkie ze względu na zlokalizowane tu dwa zamki: Hohenschwangau oraz Neuschwanstein. Ten ostatni został wzniesiony na polecenie Ludwika II Wittelsbacha (1845-1886), ówczesnego króla Bawarii (zwanego również Ludwikiem Szalonym, Bajkowym lub Łabędziem). Budowę zamku rozpoczęto w roku 1869, planując budżet w wysokości 3,2 mln marek. Do roku 1886 na budowę wydano dwa razy tyle, a i tak końca nie było widać. Zdeterminowany król zaciągał coraz nowsze pożyczki, kasa państwa świeciła pustkami, więc króla obalono przypisując mu chorobę psychiczną. Ludwik II zmarł w niejasnych okolicznościach w czerwcu 1886 roku, a już tydzień po jego pogrzebie Neuschwanstein stał się miejscem odwiedzanym przez turystów. Dzięki opłatom za wstęp udało się spłacić część długów, dokończono budowę rezydencji i urządzono 30 z 90 sal.

Tyle teoria.

A teraz to, co naprawdę ciekawe:

1. Neuschwanstein był pierwowzorem zamku Kopciuszka z czołówek bajek Disneya
2. Ludwik II spędził w zamku zaledwie 11 dni
3. Ludwik II wysoce cenił łabędzie, dlatego nazwał zamek Neu-schwan-stein (nowy kamienny łabędź). Przypuszcza się, że estyma, jaka darzył te ptaki, wiąże się z jego dzieciństwem, które spędził w pobliskim zamku Hohenschwangau, ozdobionym motywem łabędzia.
4. Obecnie Neuschwanstein odwiedza rocznie 1,3 mln turystów (ok. 10 tys. dziennie)
5. Andy Warhol namalował zamek w roku 1987
6. W 2010 roku kraik o nazwie Palau wybił pięciodolarową srebrną monetę ozdobioną wizerunkiem zamku
7. Chociaż w zamku jest sala tronowa, nie ma tam tronu
8. Wnętrze zamku można zwiedzać tylko w grupach i z przewodnikiem. Obowiązuje zakaz robienia zdjęć w środku
9. Zamek Neuschwanstein jest (podobno) najczęściej odwiedzanym miejscem w Europie po wieży Eiffela
10. Zamek jest odsłonięty i narażony na wszelkie możliwe warunki atmosferyczne. Niemcy wydają rocznie prawie 15 mln euro na prace remontowe
11. Łączna powierzchnia zamku to 6000 m2. W założeniu miał mieć 200 pomieszczeń.
12. Marienbrücke (Most Marii) to drewniana kładka, z której roztacza się widok na południową fasadę budynku. Jego nazwa upamiętnia matkę Ludwika II - Marię Fryderykę Pruską.


Oto Neuschwanstein moimi oczami:

there!

deszcze
romantyczny minesinger













widok na Hohenschwangau

kolejka na Marienbrücke ;-)
Marienbrücke - widok na lewo
Marienbrücke - widok na prawo



breathtaking



durne buty


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty