niedziela, 25 lutego 2018

Ja i tyranozaur

Kolejna edycja Dnia Dinozaura w miejscowym Muzeum Przyrodniczym.
Organizacja sprzedaży biletów zasługiwałaby na osobną notkę, ale niech tam, leżącego się nie kopie, kto był ten widział, kto nie był, niech wbija za rok. Stawiam konia z rzędem, że wszystko odbędzie się jak dziś i poprzednim razem.
Ale tym razem atrakcje były atrakcyjniejsze a najatrakcyjniejszy był on:



Gumiany Tyranozaur Rex we własnej osobie chodzący i ruszający szczęką tudzież ogonem, a nawet ryczący, gdy osoba nawigująca miała dobry humor.
Dzieciaki dosłownie powariowały z radochy.
Po cyknięciu parunastu fotek Krzysiowi i Zuzi, zapragnęłam i ja selfie z królem jaszczurów.
Kucnęłam, objęłam Krzysia, przygładziłam grzywkę, wyszczerzyłam zęby, ustawiłam aparat i ... już, lada moment, any minute now...

I na ekranie ukazał się t-rex, szybciej niż się Krzyś spodziewał.

I wtedy mój Synuś:
Jak nie wrzaśnie!
Jak mnie nie popchnie!
Jak mnie nie wywróci!
Jak nie ruszy biegiem z prędkością światła!

A ja?
Padłam na podłogę rozciągnięta na placek.
Przez kakofonię głosów usłyszałam tupanie kozaków Krzysia, jego wrzask i wredny rechot Zuzki.

Ale focię mam:


A do Krzysia, tego psuja, się nie odzywam, bo jak se pomyślę, co mogłam mieć, a co mam, to mnie do tej pory telepie.

czwartek, 22 lutego 2018

Zuzia idzie na zimowsko...

... ja do roboty, na Małżona spada obowiązek ogarnięcia córki do Domu Harcerza.

Tuż po 10 rano dzwonię na kontrolę.

- I jak? Przygotowałeś Zuzię na zimowisko?
- Uhm.
- Zrobiłeś jej bułkę?
- Sama sobie zrobiła.
- A pić dałeś?
- Sama sobie nalała wody do butelki.
- A spakowałeś ją?
- Sama się spakowała.

Hmmmm...

Nazajutrz:

- Zuzia, zrób sobie bułkę na zajęcia.
- Ale ja nie umiem kroić bułki. Poza tym masło jest twarde.
- To chociaż wody sobie nalej do bidona.
- Nie dam rady dźwignąć tej butelki. Jeszcze porozlewam.
- Aha. A spakujesz się do torby?
- Teraz nie mogę, idę myć zęby. Spakujesz mnie?

Cholera mnie wzięła.

- A to ciekawe, bo wczoraj, jak byłaś z tatą, to podobno sama się zorganizowałaś, a teraz nic nie umiesz?!
- Ale ja za mała jestem!
- Ty leń jesteś, a nie mała!
- A ja słyszałam na zimowisku, że jednej dziewczynce, co ma 13 lat, mama do tej pory śniadania robi!!!
- I czego to dowodzi???
- Ze mama ją kocha, a mnie nie! Jestem niekochana!!!!

 

Od lenistwa, poprzez manipulację do szantażu emocjonalnego.





poniedziałek, 19 lutego 2018

Ferie

Nie ma że ferie:
- Zuzka zimowisko
- Krzyś przedszkole
- ja praca
- Małżon ... wypoczyn (jako jedyny).

Pod wieczór, gdy z rozkoszą wyciągnęłam się w wannie, liczyłam na błogostan. W końcu reszta rodziny gra w UNO, a wiadomo, że to gra klasy średniej wyższej, czyli kultura musi być.
Tymczasem ryki Krzysia niosły się po całym bloku, w kierunku granicy polsko-niemieckiej i dalej do Hiszpanii.
- Aaaaaaaaaaa
- Chodź tu, tym razem dam ci wygrać
- Yyyyyyyyy nigdy nie wyglam!!!!!
- Nie rycz
- A ty się zamknij głupia Zuziu
- Krzysiek! Jak ty się odzywasz?!
- Ooooooooaaaaaaaaayyyyyybuuuuuuuu!!!!

Potem coś się narobilo, takie jakby łup łup bach bach, za chwilę znowu wrzask Krzysia i jednocześnie pisk Zuzki, na to nałożył się okrzyk Małżona i znowu - tup tup tup tup, pisk i ryk - drzwi do łazienki się otworzyły i wparował Małżon z synem na rękach a za nim biegła córka.

Wtedy Małżon wrzucił wyjącego Krzysia do wanny pelnej wody, wprost na moje kolana.
- Cojest???? - zacukałam się.

KOMPLETNIE ubrany Krzyś, drąc się i pomstując, usiłował wydostać się z pułapki skacząc po moim brzuchu.
- Porąbało was?! - huknęłam

Mąż i córka w tym czasie tańczyli w naszej maciupeńkiej łazience rechocząc się na całe gardło. Im bardziej tańczyli, tym Krzyś był bardziej mokry.
- Yyyyyyyy - wrzeszczał - co nalobiliscie!
- Krzysiu mokra dupa - podsumowała Zuzka i zwiała co sił w nogach, bo brat już zdążył wygramolić się z wanny i z mlaskaniem mokrych skarpet ruszyć w pogoń.
- Małżon, łap go, bo ją zabije!!!
Małżon zwinny jak jaszczurka pochwycił syna wpół i nie puścił, mimo iż ten wił się jak piskorz.
A potem poszli drąc się jeden przez drugiego.

I zrobiło się cicho.



wtorek, 6 lutego 2018

Jak Zuzia walczy o prawa zwierząt

Ile to wymaga ekwilibrystyki, żeby nakarmić Zuzię!
Najlepiej jakby w menu były tylko pierogi ruskie, najlepiej trzy razy dziennie, codziennie.
No ale jak mama zarządzi tak ma być.

- Zjesz dzisiaj rybę na obiad?
- Bleeee.... nie.
- A właśnie że tak
- Nie.
- Ryba jest zdrowa
- Nie chcę ryby.
- Nie obchodzi mnie to. Na obiad ryba i ty ją zjesz.
- Ale mamo jak mogę zjeść rybę? Przecież to Darwin! Nie jada się przyjaciół!
- Ale świnkę Peppę to wszamiesz, co nie?
- .... eeee... jako schabowe?
- Schabowe. Z samiusieńkiej dupki.
- To nic. I tak tamtej bajki nigdy nie lubiłam a już Darwina bardzo.


Jak jej powiem, że kiedyś zjadła Anais to chyba padnie!


Popularne posty