wtorek, 2 grudnia 2014

Przesłuchanie

Rytualna pogawędka z Zuzią - odbywana dzień w dzień po przedszkolu.
(Zaczynamy spokojnie, lekką rozgrzewką.)
- Jak w przedszkolu?
- Dobrze.
(Ok. Teraz coś trudniejszego)
- A co robiliście?
- Bawiliśmy się.
(Dobrze. Zawęźmy problem)
- A w co?
- Eeeee..... w jeża...
(Drążmy nieustraszenie)
- A co było na obiad?
Zawiesiła się. Wzrok katatonika sfokusowany na telewizorze. Nie dziwota: w końcu na dziecięcym kanale leci ten palant, co ma jakieś zadanie do wykonania - "rycerzem będąc chcę postarać się" - wrzeszczy zapalczywie.
(Rycerzem-będąc-chcę-postarać-się. Co to za składnia? Kto tak mówi? Kto jest autorem tego bon motu?)
- Nnnnnooooo więęęęc.....
- Taaaak?
- Nnnnnoooo ....
(Ha! gdyby Mary Shelley usłyszała niezborną wypowiedź Zuzki, to by gromko zakrzyknęła: "it's alive!")
- ... jak wyginęły dinozaury.

A teraz to mnie zatkało.

Musiała wyczuć skubana, że atmosfera zgęstniała, bo oderwała wzrok od telewizora. Fotografia dokumentująca jej jasne oblicze, stanowić może ilustrację hasła encyklopedycznego "wiek niewinności".
- Naprawdę mamusiu. Nie ściemniam - mówi patrząc na mnie spokojnie, a powieka nawet jej nie drgnie. Z błękitnych oczu wyziera się li i jedynie szczerość.
- Na obiad???!!!
- Buahahahahah - zarechotała - a to barszcz był.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty