...pojęcie intymności w stanie posiadania dzieci nie istnieje.
Ile to rzeczy trzeba rozstrzygnąć, ile spraw omówić, ile kwestii przeanalizować, na ile fundamentalnych pytań odpowiedzieć - w czasie, kiedy matka jest w toalecie (żeby nie powiedzieć: w/na kiblu)!
Niewiarygodne!
Zamknęłam się na zamek w łazience i zaległam w wannie czytając książkę. Podejrzane chrupnięcie w drzwiach i oto jest! Zuzia! W całym swoim jestestwie, ze złotówką w rączce, wchodzi do łazienki i, jak gdyby nigdy nic, zaczyna się golasić.
- Ani mi się waż! - warczę robiąc marsową minę.
Nawet nie zaszczyca mnie spojrzeniem. Pach - koszulka na pralkę, szur - rajtuzki i gatki na podłogę, hop! i Zuzka rozmoszcza się w wannie.
Nieodłączny cień Córki wtyka blond główkę do łazienki i woła "kumpać! Mama kumpać!" Walcząc z materią i sobą przede wszystkim, usiłuje się rozebrać i przy wydatnej pomocy Małżona desantuje się do wanny.
Z uporem godnym lepszej sprawy podejmuję niezliczone próby samotnego skorzystania z toalety. Drzwi przymknięte.
Fuch! Otwierają się na oścież, a do środka swobodnie wchodzi Krzyś.
- Ceść mama! Kupka? Siku? Masz siusiaka? To dowicenjapa!
www.matkapogodzinach.blogspot.com |
P. S. klik!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz