A moment jest sprzyjający: gadam przez telefon.
Najpierw kilka podskoków przy szufladzie ze sztućcami, szybki obrót i wydobycie łyżki.
Następnie szybki rzut oka i błyskawiczne otworzenie słoika z nutellą
I le grand finale, czyli pożarcie porcji smakołyku.
Przy drugie łyżeczce zmarszczyłam surowo brwi. Przy trzeciej - chrząknęłam znacząco. Po czwartej zakończyłam rozmowę.
- Zuza co ty wyprawiasz? - zapytałam surowo - od kiedy to chochlami jadamy nutellę? To ty nie wiesz, że tak się nie robi? Nie wiesz, że ...
- ... matka widzi wszystko? - wtrącił znienacka Krzyś.
Sapnęłam ze zdziwienia.
Zuzia westchnęła boleśnie.
Krzyś spojrzał na nas z politowaniem i pojechał autkiem dalej.
Ja z półprofilu |
Zuzia i Krzyś po uświadomienu sobie oczywistej oczywistości |
uuuuu.....kuniec z nutelką :P
OdpowiedzUsuńTak, chyba że mi podeśleś swoją wersję nutelli. Tę śliwkową ;-)
OdpowiedzUsuń