Tygodnie rozmyślań, godziny knucia, minuty obliczeń, nanosekundowy timing - wszystko to rozleciało się w drzazgi w piątkowy słoneczny dzień, kórego zjawiskowości nie zakłócały nawet psie kupska, leżące hurtem na malowniczo skrzącym się śniegu.
Przećwiczmy to jeszcze raz.
- Więc po dzwonku schodzisz do szatni, ubierasz się i wychodzisz ze szkoły.
- Tak.
- Zaraz za dziedzińcem dzwonisz do mnie, że już wracasz.
- Tak.
- Potem chowasz telefon i pod żadnym pozorem nie przechodzisz po jezdni rozmawiając przez komórkę.
- Tak. A ty mi otwierasz drzwi do domu.
Teraz moja wersja planu.
Dziesięć minut przed dzwonkiem ubierasz się i wychodzisz z domu.
Udajesz się w pobliże szkoły, ale zajmujesz strategiczną pozycję za wieżowcem. Musisz widzieć szkołę i chodnik, którym będzie poruszać się Córka, sama będąc niewidzianą.
Musisz jednak zachować czujność.
Dokładnie 11 minut po dzwonku w telefonie rozlega się melodyjka, która należy tylko do Zuzi. Zza bloku prowadzisz z nią pouczającą rozmowę, dajesz ostatnie rady i napomnienia, przestrzegasz i doradzasz - cały czas udajesz, że jesteś w domu.
Kiedy niczego nieświadoma Córka mija blok, za którym się czaisz, swobodnym krokiem, w bezpiecznej odległości, podążasz za nią.
- CZEŚĆ CIOCIA!!!! - okrzyk dobiega zza moich pleców. Jest młody, wesoły i nawet ździebko zdziwiony. Jest też zmienną, której w knuciu nie uwzględniłam. Cały plan tajniackiego śledzenia dziecka podczas samotnego powrotu do domu załamuje się niczym barierki w biedrze, kiedy rzucą karpia za 1 PLN. Albo kiedy marka wittchen schodzi pod strzechy w lidlu.
- Cześć ... eeeee.... Kolego Zuzi z Klasy.
Oglądam się za siebie, w kierunku Zuzi i widzę, jak bardzo jest pozamiatane:
- Hej Zuzia - drę się jak gdyby nigdy nic - co za niespodzianka! A ja tu właśnie na spacer idę! Przypadkowo zupełnie.
Teraz już oboje - Zuzia i jej Kolega z Klasy - patrzą na mnie jakbym była stuknięta.
No cóż.
Ale ze wszystkiego w życiu płynie nauka. Następnym razem muszę wziąć pod uwagę czynnik ludzki, ilość znajomych Zuzki, liczbę dzieci mieszkających w naszym pobliżu, potencjalne ścieżki przemarszu małolatów, znajomych rodziców, którzy mogliby chcieć ze mną pogadać i facia z wieżowca dzwoniącego na policję, że jakaś szemrana postać śledzi dziecko.
Tak.
Wtedy mój plan będzie kompletny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz