Koleżanka Zuzi codziennie nagabuje ją o tik-taki.
- Mamo, kup mi wreszcie te tik-taki, wezmę je do szkoły.
Zgodziłam się niechętnie.
- Tylko nie wymachuj nimi przed panią.
- Dlaczego?
- Ciężkie czasy nadeszły dla słodyczy w szkole.
- Mamo, a możemy wziąć to wielkie opakowanie?
- Nigdy w życiu!!!!
- Dlaczego?
- Bo cię w pierdlu za dilerkę zamkną!
- Coooooooo??? Co to dilerkę?
Westchnęłam ciężko.
- Dobra, wyjaśnię ci, a ty słuchaj. Niedawno uchwalono taką specjalną ustawę o zakazie handlu produktami niezdrowymi w szkole. Pani premierka dowcipnie powiedziała potem w telewizji, że to w trosce o dzieci, żeby grubaskami nie były. No i teraz w sklepikach nie ma chipsów, coli, kawy i drożdżówek.
- A co jest?
- Owoce i kanapki z pełnoziarnistego pieczywa.
- Ble.
- Podobno. Ale ci, co śmieją się z tej ustawy, to gamonie, bo nie rozumieją jej głębszych reperkusji. Wszystkim się wydaje, że posłowie chcą młodzieży zrobić na złość. A to nieprawda.
- A jak jest naprawdę?
- No popatrz: nikogo nie zmusisz do jedzenia pieczywa składającego się z samych niezmielonych ziaren z cienkim plastrem szynki z indyka. Ludzie więc sobie radzą, przyswajając nowe kompetencje. Na przykład polepszają swoje wyniki z wuefu. Dobiec ze szkoły do takiej biedry; złapać drożdżówę, colę i pakę chipsów, potem odstać w kolejce i wrócić w 10 minut, to nie w kij dmuchał. Ponadto taka przebieżka poprawia koordynację ruchów i spostrzegawczość - należy uważać, żeby pod auto nie wlecieć.
Poza tym młodzież wciąga się w interesujący świat ekonomii: wszak można dokonać zakupu hurtowego i odsprzedawać leniwcom i powolniakom towar z zyskiem. Przy okazji uczą się, że polski small biznes jest arcyzajmującym hobby, bo forsy z tego nie ma, skoro paru osłów może jedną ustawą zlikwidować szkolne sklepiki i posłać ludzi do pośredniaka. Wnioski smarkacze wyciągną sami. Pewnie skojarzą, iż wywalenie na bruk po latach kariery w handlu detalicznym to fantastyczna okazja do przebranżowienia się i rozpoczynania nowej działalności. Taką prawidłowość odkryli przedsiębiorcy amerykańscy, i w USA się sprawdziło, to i w Polsce też.
No i nie zapominajmy o lekcji ze społeczeństwa obywatelskiego. Już się ta pełnoletnia część gromadzi i głupio dziwi, że mogą fajki i flaszkę kupić i głosować, a nie wolno im w sklepie szkolnym kawy nabyć.
A o zdrowym żywieniu dalej gówno wiedzą. A wystarczyło by im zwizualizować zagrożenie. Skoro nie czytają, to może piktogramy by pomogły?
- Co ty sama do siebie pieprzysz? - zapytał Małżon gdzieś za moimi plecami.
- A gdzie Zuzia? - zdziwiłam się.
- Serki danio wybiera.
wtorek, 29 września 2015
piątek, 25 września 2015
Jak to drzewiej bywało
Rok 1982
Tornister czerwono-żółty zapinany na dwa klipsy
Elementarz Falskiego
Zeszyty: w linię, kratkę i czysty
Dzienniczek ucznia
Piórnik, kredki, linijka, długopis, ołówek
Blok rysunkowy
Plastelina
Spodenki, koszulka, trampki na wf
Granatowy fartuszek
Czerwona tarcza szkolna
Rok 2015
Tornister wg wytycznych
Elementarz, 3 zeszyty ćwiczeń,
książka do religii,
książka i ćwiczenia do angielskiego
Zeszyty: w kratkę, w kolorową linię, czysty, zeszyt do religii, zeszyt do angielskiego
Zeszyt informacyjny
Piórnik tuba, kredki bambino, kredki świecowe, długopis, ołówek
Blok rysunkowy mały i duży, blok techniczny mały i duży
Plastelina
Spodenki, koszulka, trampki, strój kąpielowy, czepek, klapki
Znikopis chałupniczo w domu zrobiony (biała kartka + tekturka wsadzamy do koszulki + flamaster + mokra szmatka w woreczku)
Chlebaczek i bidon
Jak Boga kocham, nie wiem jak posiadłam sztukę pisania przy pomocy tak nędznego ekwipunku.
Tornister czerwono-żółty zapinany na dwa klipsy
Elementarz Falskiego
Zeszyty: w linię, kratkę i czysty
Dzienniczek ucznia
Piórnik, kredki, linijka, długopis, ołówek
Blok rysunkowy
Plastelina
Spodenki, koszulka, trampki na wf
Granatowy fartuszek
Czerwona tarcza szkolna
Rok 2015
Tornister wg wytycznych
Elementarz, 3 zeszyty ćwiczeń,
książka do religii,
książka i ćwiczenia do angielskiego
Zeszyty: w kratkę, w kolorową linię, czysty, zeszyt do religii, zeszyt do angielskiego
Zeszyt informacyjny
Piórnik tuba, kredki bambino, kredki świecowe, długopis, ołówek
Blok rysunkowy mały i duży, blok techniczny mały i duży
Plastelina
Spodenki, koszulka, trampki, strój kąpielowy, czepek, klapki
Znikopis chałupniczo w domu zrobiony (biała kartka + tekturka wsadzamy do koszulki + flamaster + mokra szmatka w woreczku)
Chlebaczek i bidon
Jak Boga kocham, nie wiem jak posiadłam sztukę pisania przy pomocy tak nędznego ekwipunku.
Gdzie teraz latasz i latasz biedna oso? |
Poznajmy się: oto Lili i Mili ... |
... a to Fili i Kili |
środa, 23 września 2015
Przezorny zawsze ubezpieczony
Siedzi przy swoim małym biureczku i odrabia lekcje. Jest późno a ona jest zmęczona. Co chwilę opiera główkę na rączce i coraz bardziej znużonym gestem sięga po kredki.
- Zuzieńko, późno już a jutro masz na 12, wstaniesz rano i pokolorujesz rysunek po śniadaniu.
- Nie - odpowiada cichutko - muszę ćwiczyć przed gimnazjum. Bo tak się odrabia lekcje w gimnazjum, wiesz.
No właśnie nie wiem.
Do podstawówki chodziłam osiem lat, a gimnazjum nawet nie skończyłam.
Hańba mi.
- Zuzieńko, późno już a jutro masz na 12, wstaniesz rano i pokolorujesz rysunek po śniadaniu.
- Nie - odpowiada cichutko - muszę ćwiczyć przed gimnazjum. Bo tak się odrabia lekcje w gimnazjum, wiesz.
No właśnie nie wiem.
Do podstawówki chodziłam osiem lat, a gimnazjum nawet nie skończyłam.
Hańba mi.
wtorek, 22 września 2015
A wino wypiję z ...
W konkursie w sumie wzięło udział 12 osób, z czego 2 na blogu a 10 na moim koncie na fb.
(czemu nie komentujecie na blogu, ach, czemu?)
Kilka osób spryciarskim sposobem pokazało rysunek Zuzi swoim małoletnim dzieciom, słusznie kombinując, iż wyobraźnia dzieci w zbliżonym wieku pokrywa się.
I tak:
Dorota stawiała na jajko
Maja na jezioro Niesłysz
Zuzia (lat 9) na chomicze kółko do pływania
Irenka (lat 6) na lusterko
Ewelina na planetę Ziemię
Aleksandra na brylant
Kasia na dmuchany basen ewentualnie kojec dla Krzysia
Urshula na morze lub jezioro
Ewcia (lat 6) na jezioro lub jajko niespodziankę
Hanna na lusterko lub krainę lodu
Ewa na dmuchany basen
Anonimowy z blogu (jeden solidny) na tamagochi
Tymczasem przedmiotem wdzięczności Zuzanny, oprócz widocznej na zdjęciu rodziny, drzewka i słoneczka, jest:
Mimo że większość dostrzegła w rysunku jakieś naczynie z cieczą, to i tak do dżakuzji Wam daleko.
Wino wyżłopię sama.
Ale będę o Was myśleć.
(czemu nie komentujecie na blogu, ach, czemu?)
Kilka osób spryciarskim sposobem pokazało rysunek Zuzi swoim małoletnim dzieciom, słusznie kombinując, iż wyobraźnia dzieci w zbliżonym wieku pokrywa się.
I tak:
Dorota stawiała na jajko
Maja na jezioro Niesłysz
Zuzia (lat 9) na chomicze kółko do pływania
Irenka (lat 6) na lusterko
Ewelina na planetę Ziemię
Aleksandra na brylant
Kasia na dmuchany basen ewentualnie kojec dla Krzysia
Urshula na morze lub jezioro
Ewcia (lat 6) na jezioro lub jajko niespodziankę
Hanna na lusterko lub krainę lodu
Ewa na dmuchany basen
Anonimowy z blogu (jeden solidny) na tamagochi
Tymczasem przedmiotem wdzięczności Zuzanny, oprócz widocznej na zdjęciu rodziny, drzewka i słoneczka, jest:
JACUZZI
(zwane przez Zuzię DŻAKUZJĄ)
Mimo że większość dostrzegła w rysunku jakieś naczynie z cieczą, to i tak do dżakuzji Wam daleko.
Wino wyżłopię sama.
Ale będę o Was myśleć.
poniedziałek, 21 września 2015
Śniadanie to podstawa
Niedzielny posiłek poranny.
Spokojny, błogosławiony czas na śniadanie bez pośpiechu; zjedzenie czegoś bardziej złożonego, a nawet wybór kilku opcji naraz.
- A ja chcę owsiankę. Albo mleko.
Gotuję mleko, gotuję owsiankę.
Sennie rozczochrana Zuzia wchodzi do kuchni i zagląda w gary.
- Są płatki czekoladowe? - pyta sama siebie.
Otwiera szafkę, zagląda, "są" mówi z satysfakcją, zamyka szafę i siada za stołem.
- Wyjęłaś płatki? - pytam podejrzliwie.
- Nie, ale są - odpowiada - podasz?
Przymykam oczy. Rozmarzam się.
Zamiast tego wyjmuję z szafki płatki i stawiam na stole.
Powiadają, że nie wolno jadać w nerwowej atmosferze.
Spokojny, błogosławiony czas na śniadanie bez pośpiechu; zjedzenie czegoś bardziej złożonego, a nawet wybór kilku opcji naraz.
- A ja chcę owsiankę. Albo mleko.
Gotuję mleko, gotuję owsiankę.
Sennie rozczochrana Zuzia wchodzi do kuchni i zagląda w gary.
- Są płatki czekoladowe? - pyta sama siebie.
Otwiera szafkę, zagląda, "są" mówi z satysfakcją, zamyka szafę i siada za stołem.
- Wyjęłaś płatki? - pytam podejrzliwie.
- Nie, ale są - odpowiada - podasz?
Przymykam oczy. Rozmarzam się.
Zamiast tego wyjmuję z szafki płatki i stawiam na stole.
Powiadają, że nie wolno jadać w nerwowej atmosferze.
niedziela, 20 września 2015
Zmieniam zdanie
Byłam bardzo sceptyczna, jeżeli chodzi o posyłanie sześciolatków do szkoły.
Pierwsze dwa tygodnie dowiodły po wielokroć, że miałam rację.
Jednakowoż muszę spojrzeć na sytuację z innej mańki i przyznać, że te dwa tygodnie dostarczyły mi ponadprzeciętnej radości. Takiej aż do rozpuku.
Dzień w dzień Zuzia zaskakuje mnie szkolnymi mądrościami, obserwacjami i wnioskami. Nie zliczę już, ile razy musiałam wyjść z pokoju, żeby się wyśmiać albo zbierać szczękę z ziemi. Ileż to razy byłam również po wrażeniem jej wiedzy!
I żeby nie być gołosłownym ogłaszam konkurs!
Nagrodą jest butelka wytwornego wina wypitego ze mną albo - jeżeli ktoś mnie nie znosi - to w pojedynkę.
Gotowi?
Uwaga: na religii dzieci miały narysować za co są wdzięczne Bogu. Pytanie: co jest przedmiotem wdzięczności Zuzi zaznaczonym strzałką?
Pierwsze dwa tygodnie dowiodły po wielokroć, że miałam rację.
Jednakowoż muszę spojrzeć na sytuację z innej mańki i przyznać, że te dwa tygodnie dostarczyły mi ponadprzeciętnej radości. Takiej aż do rozpuku.
Dzień w dzień Zuzia zaskakuje mnie szkolnymi mądrościami, obserwacjami i wnioskami. Nie zliczę już, ile razy musiałam wyjść z pokoju, żeby się wyśmiać albo zbierać szczękę z ziemi. Ileż to razy byłam również po wrażeniem jej wiedzy!
I żeby nie być gołosłownym ogłaszam konkurs!
Nagrodą jest butelka wytwornego wina wypitego ze mną albo - jeżeli ktoś mnie nie znosi - to w pojedynkę.
Gotowi?
Uwaga: na religii dzieci miały narysować za co są wdzięczne Bogu. Pytanie: co jest przedmiotem wdzięczności Zuzi zaznaczonym strzałką?
czwartek, 17 września 2015
Tymczasem u nas w Mordorze
Kiedy statyczne dziecko zaczyna znienacka wykazywać aktywność w okolicach kuchni, można domniemywać, że czekają nas zdarzenia ekstraordynaryjne.
A moment jest sprzyjający: gadam przez telefon.
Najpierw kilka podskoków przy szufladzie ze sztućcami, szybki obrót i wydobycie łyżki.
I le grand finale, czyli pożarcie porcji smakołyku.
Przy drugie łyżeczce zmarszczyłam surowo brwi. Przy trzeciej - chrząknęłam znacząco. Po czwartej zakończyłam rozmowę.
- Zuza co ty wyprawiasz? - zapytałam surowo - od kiedy to chochlami jadamy nutellę? To ty nie wiesz, że tak się nie robi? Nie wiesz, że ...
- ... matka widzi wszystko? - wtrącił znienacka Krzyś.
Sapnęłam ze zdziwienia.
Zuzia westchnęła boleśnie.
Krzyś spojrzał na nas z politowaniem i pojechał autkiem dalej.
A moment jest sprzyjający: gadam przez telefon.
Najpierw kilka podskoków przy szufladzie ze sztućcami, szybki obrót i wydobycie łyżki.
Następnie szybki rzut oka i błyskawiczne otworzenie słoika z nutellą
I le grand finale, czyli pożarcie porcji smakołyku.
Przy drugie łyżeczce zmarszczyłam surowo brwi. Przy trzeciej - chrząknęłam znacząco. Po czwartej zakończyłam rozmowę.
- Zuza co ty wyprawiasz? - zapytałam surowo - od kiedy to chochlami jadamy nutellę? To ty nie wiesz, że tak się nie robi? Nie wiesz, że ...
- ... matka widzi wszystko? - wtrącił znienacka Krzyś.
Sapnęłam ze zdziwienia.
Zuzia westchnęła boleśnie.
Krzyś spojrzał na nas z politowaniem i pojechał autkiem dalej.
Ja z półprofilu |
Zuzia i Krzyś po uświadomienu sobie oczywistej oczywistości |
wtorek, 15 września 2015
Tajemnica zaginionej bułki
Po'em Wam - byczo jest.
Sześciolatki w szkole to pierwszorzędny pomysł zrodzony w głowie jakiegoś tytana intelektu.
I nie chodzi o tzw. zdolności poznawcze, czyli czego się dzieci (na)uczą, ale o ogólny proces uczęszczania do szkoły.
Oto dzisiaj Zuzanna wymaszerowała do szkoły wyposażona w 3 zeszyty, podręcznik do religii, 3 zeszyty ćwiczeń formatu A4, kompaktową wersję torby na wf (koszulka, szorty, buty oraz ręcznik, klapki, czepek, strój kąpielowy - bo dziś basen). Opcjonalnie można było wziąć suszarkę do włosów.
Zuzanna waży niecałe 20 kg. Żeby nie zasłabła do 15.40, dostała również chlebaczek z dwoma bułkami i bidon z herbatą.
Że co? Że ćwiczenia zostawia się w szkole? A kto ich tam wie, kto zostawia i według jakiego klucza.
Zuzka targała karnie cały majdan motywując to tym, iż leniwa matka nie obłożyła tego czy tamtego. Zakupiłam okładki, obłożyłam co trzeba, zaglądam do tornistra - a tam ćwiczenia.
Zasępiłam się.
- Zuza, a pani to nie zbierała ćwiczeń?
- Których?
- Jakichkolwiek.
Zamyśliła się.
- Nie, dzisiaj nie.
- A gdzie masz zeszyt do polskiego?
- W tornistrze.
- Nie ma.
- A to nie wiem.
- A kto ma wiedzieć? Może pani wzięła? - podpowiadam.
- Tak! Pani wzięła.
- Na pewno?
- Tak.
- A jest coś zadane?
- Nic.
- A te domki w ćwiczeniach z angielskiego to co?
- A to w domu trzeba było zrobić....
(Jeeeeezu)
... ale zapomniałam. Pół dzieci nie zrobiło.
No i tak to mniej więcej wygląda.
Mamy więc gorącą linię z zaprzyjaźnionymi mamami i składamy wspólną wersję wydarzeń: bo jedna dziewczynka zapamiętała jedno; inny chłopiec drugie; Zuza jeszcze coś innego i tak pomału ogarniamy temat.
Zaglądam do chlebaczka.
- Widzę, że zjadłaś całą bułkę. Musiałaś być naprawdę głodna.
- Nie, nic nie zjadłam.
- No to gdzie jest bułka???
- Nie pamiętam.
- ????
- Naprawdę. Nie wiem.
- Oddałaś komuś?
- Nie.
- Czyli zjadłaś.
- No mówię, że nie, bo nie miałam ochoty. Chyba gryza wzięłam.
Zagapiłam się tępo w chlebak. Nagle kwestia bułki wydała mi się fundamentalna.
- Może wyrzuciłaś?
- Nie. Skubnęłam parę kęsów tylko.
- To może ktoś ci gwizdnął? - fantazja mnie poniosła.
- Też nie. Nie wiem, co się stało z bułką.
Noż jaż pierdzielęż.
- To co, wyparowała?!
- Aaaaaaa!!! Już pamiętam!!! Zjadłam ją!!! Jadłam tak po kawalątku co przerwę i zjadłam!
Oczy wyszły mi z orbit.
- Tak - stwierdziła zadowolona z siebie Zuzia - nie zgubiłam bułki.
Sześciolatki w szkole to pierwszorzędny pomysł zrodzony w głowie jakiegoś tytana intelektu.
I nie chodzi o tzw. zdolności poznawcze, czyli czego się dzieci (na)uczą, ale o ogólny proces uczęszczania do szkoły.
Oto dzisiaj Zuzanna wymaszerowała do szkoły wyposażona w 3 zeszyty, podręcznik do religii, 3 zeszyty ćwiczeń formatu A4, kompaktową wersję torby na wf (koszulka, szorty, buty oraz ręcznik, klapki, czepek, strój kąpielowy - bo dziś basen). Opcjonalnie można było wziąć suszarkę do włosów.
Zuzanna waży niecałe 20 kg. Żeby nie zasłabła do 15.40, dostała również chlebaczek z dwoma bułkami i bidon z herbatą.
Że co? Że ćwiczenia zostawia się w szkole? A kto ich tam wie, kto zostawia i według jakiego klucza.
Zuzka targała karnie cały majdan motywując to tym, iż leniwa matka nie obłożyła tego czy tamtego. Zakupiłam okładki, obłożyłam co trzeba, zaglądam do tornistra - a tam ćwiczenia.
Zasępiłam się.
- Zuza, a pani to nie zbierała ćwiczeń?
- Których?
- Jakichkolwiek.
Zamyśliła się.
- Nie, dzisiaj nie.
- A gdzie masz zeszyt do polskiego?
- W tornistrze.
- Nie ma.
- A to nie wiem.
- A kto ma wiedzieć? Może pani wzięła? - podpowiadam.
- Tak! Pani wzięła.
- Na pewno?
- Tak.
- A jest coś zadane?
- Nic.
- A te domki w ćwiczeniach z angielskiego to co?
- A to w domu trzeba było zrobić....
(Jeeeeezu)
... ale zapomniałam. Pół dzieci nie zrobiło.
No i tak to mniej więcej wygląda.
Mamy więc gorącą linię z zaprzyjaźnionymi mamami i składamy wspólną wersję wydarzeń: bo jedna dziewczynka zapamiętała jedno; inny chłopiec drugie; Zuza jeszcze coś innego i tak pomału ogarniamy temat.
Zaglądam do chlebaczka.
- Widzę, że zjadłaś całą bułkę. Musiałaś być naprawdę głodna.
- Nie, nic nie zjadłam.
- No to gdzie jest bułka???
- Nie pamiętam.
- ????
- Naprawdę. Nie wiem.
- Oddałaś komuś?
- Nie.
- Czyli zjadłaś.
- No mówię, że nie, bo nie miałam ochoty. Chyba gryza wzięłam.
Zagapiłam się tępo w chlebak. Nagle kwestia bułki wydała mi się fundamentalna.
- Może wyrzuciłaś?
- Nie. Skubnęłam parę kęsów tylko.
- To może ktoś ci gwizdnął? - fantazja mnie poniosła.
- Też nie. Nie wiem, co się stało z bułką.
Noż jaż pierdzielęż.
- To co, wyparowała?!
- Aaaaaaa!!! Już pamiętam!!! Zjadłam ją!!! Jadłam tak po kawalątku co przerwę i zjadłam!
Oczy wyszły mi z orbit.
- Tak - stwierdziła zadowolona z siebie Zuzia - nie zgubiłam bułki.
wtorek, 8 września 2015
Zaczęłosię
- Mamo, mamo, mam dla ciebie dwie niespodzianki! - podjarana Zuzka podskakiwała aż po sufit - Pierwsza to taka, że mam zadanie domowe!
- A druga to taka, że ty masz je zrobić! - wtrącił zza Zuzi Małżon.
- Hę???
- A druga to taka, że ty masz je zrobić! - wtrącił zza Zuzi Małżon.
- Hę???
Pierwsze zadanie domowe. Czas wykonania: 14 sek. Wsparcie matki: poniżej krytyki - "Mamo, rozkojarzasz mnie!" |
poniedziałek, 7 września 2015
wtorek, 1 września 2015
Płacz aż serce pęka
A resztę zdjęć trafił szlag.
Najwyraźniej skasowałam cały folder ze zdjęciami z wakacji i pierwszoklasowej imprezy.
Obecnie toczę heroiczny bój o odzyskanie fotek z niebytu na telefon.
Czynię to obficie zalewając się lzami.
Więc dzień był - łagodnie rzecz ujmując - do luftu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...