piątek, 27 stycznia 2017

Jak zostać profesjonalnym szpiegiem

Opiszę Wam jak cały misterny plan wziął w łeb.

Tygodnie rozmyślań, godziny knucia, minuty obliczeń, nanosekundowy timing - wszystko to rozleciało się w drzazgi w piątkowy słoneczny dzień, kórego zjawiskowości nie zakłócały nawet psie kupska, leżące hurtem na malowniczo skrzącym się śniegu.

Przećwiczmy to jeszcze raz.

- Więc po dzwonku schodzisz do szatni, ubierasz się i wychodzisz ze szkoły.
- Tak.
- Zaraz za dziedzińcem dzwonisz do mnie, że już wracasz.
- Tak.
- Potem chowasz telefon i pod żadnym pozorem nie przechodzisz po jezdni rozmawiając przez komórkę.
- Tak. A ty mi otwierasz drzwi do domu.

Teraz moja wersja planu.
Dziesięć minut przed dzwonkiem ubierasz się i wychodzisz z domu.


Udajesz się w pobliże szkoły, ale zajmujesz strategiczną pozycję za wieżowcem. Musisz widzieć szkołę i chodnik, którym będzie poruszać się Córka, sama będąc niewidzianą.


Musisz jednak zachować czujność. 


Dokładnie 11 minut po dzwonku w telefonie rozlega się melodyjka, która należy tylko do Zuzi. Zza bloku prowadzisz z nią pouczającą rozmowę, dajesz ostatnie rady i napomnienia, przestrzegasz i doradzasz - cały czas udajesz, że jesteś w domu.
Kiedy niczego nieświadoma Córka mija blok, za którym się czaisz, swobodnym krokiem, w bezpiecznej odległości, podążasz za nią.


- CZEŚĆ CIOCIA!!!! - okrzyk dobiega zza moich pleców. Jest młody, wesoły i nawet ździebko zdziwiony. Jest też zmienną, której w knuciu nie uwzględniłam. Cały plan tajniackiego śledzenia dziecka podczas samotnego powrotu do domu załamuje się niczym barierki w biedrze, kiedy rzucą karpia za 1 PLN. Albo kiedy marka wittchen schodzi pod strzechy w lidlu.

- Cześć ... eeeee.... Kolego Zuzi z Klasy.

Oglądam się za siebie, w kierunku Zuzi i widzę, jak bardzo jest pozamiatane:


- Hej Zuzia - drę się jak gdyby nigdy nic - co za niespodzianka! A ja tu właśnie na spacer idę! Przypadkowo zupełnie.

Teraz już oboje - Zuzia i jej Kolega z Klasy - patrzą na mnie jakbym była stuknięta.

No cóż. 
Ale ze wszystkiego w życiu płynie nauka. Następnym razem muszę wziąć pod uwagę czynnik ludzki, ilość znajomych Zuzki, liczbę dzieci mieszkających w naszym pobliżu, potencjalne ścieżki przemarszu małolatów, znajomych rodziców, którzy mogliby chcieć ze mną pogadać i facia z wieżowca dzwoniącego na policję, że jakaś szemrana postać śledzi dziecko.
Tak.
Wtedy mój plan będzie kompletny.

czwartek, 19 stycznia 2017

O wyższości praktyki nad teorią

- A wy nie wstajecie dzisiaj do szkoły?

Pytanie zadane uprzejmym, aczkolwiek zdziwionym tonem przez Małżona, wyrwało mnie z błogosławionych objęć Morfeusza. Otworzyłam oczy, mlasnęłam i zapytałam:
- Któragodzinajest?
- 7.29
- Która???? - zaryczałam zrywając się z wyrka na równe nogi.
- Zuzia ma dziś na ósmą basen - dobił mnie Małżon
- To dlaczego mnie nie obudziłeś??!!
- Myślałem, że masz jakiś plan; np. Krzysia odprowadzisz na 8.30, a Zuzię obudzisz później.
- A ja tak się zastanawiałam - wtrąciła Zuza - czy budzić mamę o 7.19
- Ludzie!! - zawyłam miotając się chaotycznie po szafie - czy wy jesteście normalni?! Wszyscy wiedzą, że w czwartki na 8., widzą, że budzik nie zadzwonił i zamiast wszcząć alarm, to siedzą i dumają. Myśliciele się znaleźli! I jakie wnioski ajnsztajny, co???

Biegam po chałupie, ino stopami podłogi dotykam, tu ubrania dla siebie i dziecków, tu śniadanie na teraz i do szkoły, parzę herbatę dla Zuzki, jedną ręką ją czeszę a drugą wyciągam Krzysia za nogę łóżka ("ja nigdzie nie idę! Zostawcie mnie!!!").
Jednocześnie chlipię wewnętrznie za kawusią, której nie zdążę wypić.

Mój Tata mawiał, że myślenie ma kolosalną przyszłość. Z drugiej strony radził też "ty nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz".
No i z rozmyślań Małżona i Zuzi wyszedł dziś taki poranny trening, że Chodakowska wysiada.

środa, 18 stycznia 2017

Subiektywny przegląd bajek

Taka rozmowa:

Dziadek: Zuzia, a znasz taką bajkę: "Miś Colargol"?
Zuzia:


Dz.: A "Żwirek i Muchomorek"?
Z.:


Dz.: A "Wilk i zając"?
Z.:


Dz.: A "Pippi Langstrumpf"?


Z.: Laleczka Chucky.
Dz.:


Służę pomocą:



niedziela, 15 stycznia 2017

Turbonapęd

Więc tak:
- jest niedziela,
- obiadek jemy u Babci Ali,
- do domu wracamy obładowani słoikami z rosołem, makaronem, ziemniaczkami, mięskiem itp.
Właśnie spadł świeży śnieg, więc ciągnę na sankach rozchichotane dzieci, podczas gdy Małżon robi za donosiciela słoików.
- Mamo, szybciej! - wołają dzieci - włączysz turbonapęd?
- No ok - zgadzam się - pokażę wam, jak się śmiga na sankach.

I ruszam biegiem.


Chociaż biegnę co sił w nogach i wydaje mi się, że zaraz wskoczę w nadprzestrzeń, tuż przy moim uchu słyszę kpiący głos:
- Ale mi turbonapęd - chichocze Małżon biegnąc obok mnie, podzwaniając wściekle słoikami. Skubany, nie dość, że ma bagaż i był za mną, teraz wyprzedza mnie rechocząc na całe gardło.
- Oż ty w dziąsło szarpany - warczę półgłosem - ej, ty - wypluwam resztki powietrza z płuc - jak taki chojrak jesteś, to pokaż jak wygląda turbonapęd!!!
Ubawiony Małżon niedbale rzucił mi siatę ze słoikami, popluł w ręce, złapał za sznurek i zniknął w ciemnościach.


Z daleka tylko słyszałam szczery śmiech Krzysia i radosne "juhuuuuuuu" Zuzi.

Może się chociaż gdzieś wywali i będę mogła wyść z twarzą, pomyślałam mściwie, ale gdzie tam! Stali sobie grzecznie kilkadziesiąt metrów dalej, szczerząc zęby w świetle latarni ulicznych.
- Pfffff - prychnęłam - spróbowałbyś gościu tego samego na obcasach.
- Też bym cię przegonił - stwierdził spokojnie, jakby oznajmiał oczywistą oczywistość.
- Nie martw się mamo - powiedziała Zuzia - tatuś to turbonapęd, a ty jesteś tylko napęd.


sobota, 14 stycznia 2017

Sing a song

Byliśmy w kinie na filmie "Sing". Moja subiektywna, ogólna recenzja jest mniej więcej taka:


Bez fabuły, z wątkami od czapy i średnio śmiesznymi dialogami. Dotrwałam do końca dzięki paru hitom ze swoich szczenięcych lat.


Dzieciom się jednak podobało do tego stopnia, że po wyjściu z kina wyszlochały u Małżona happy meale z zabawkami z filmu. Krzyś wybrał sobie koalę Bustera a Zuzia świnkę Rositę. Te niewielkie cudeńka miały tę zaletę, że coś tam podśpiewywały uruchamiane glosem właściciela.
- Mamaaaa, zobacz, jakie to fajne!!!! Krzysiu, powiedz coś i uruchom Bustera!!!
Krzyś przyłożył zabawkę do ust, uśmiechnął się nieśmiało i spojrzał na nas rezolutnie. Zdawało się, że cały świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na uruchomienie misia. Wreszcie Synuś przemówił:
- Zuzia to dureń.



- Oł je, nananananana - zatrzeszczał Buster

niedziela, 8 stycznia 2017

Przez sen

Wszystko zaczęło się od facetki zachwalającej jedną z sieci komórkowych, obiecujących darmowe połączenia, smsy i tony gigabajtów, które pozwolą na odsłuchanie jej "najnowszej płyty PAA-SZTET". Potem swoim pindziowatym głosem zaintonowała mniej więcej coś takiego: "są takiemisiechce, które z domu wyciągają mnieee, na na na na".
Jako snobistyczna purystyka słowna oburzyłam się.
- Co to za bełkot? Nie ma takiego słowa jak misiechce. To nawet nie po polskiemu jest. No i teraz tacy analfabeci piszą teksty, że ni przypiął, ni przyłatał. Kiedyś to były mądre teksty, a i wykonawcy śpiewali z dykcją. A teraz się śpiewa "widziałaaaaaa morła cień".
Jako lekcję poglądową zapodałam dzieciom "Sen o Warszawie", "Wiosna, ach to ty" i "Jesteś lekiem na całe zło".
- Widzicie dzieci - fuknęłam z miną znawcy - tak się śpiewa. A teraz jedna z najlepszych piosenek w ogóle. "Jaskółka uwięziona" Stana Borysa.

I tak katowałam dzieci tą "Jaskółką" aż im się niechcąco w pamięć wryła.

I teraz imaginujcie sobie.

Niedziela. 7.30. Małżon ciągnie mnie za ramię.
- Wyprasuj mi koszulę, bo nie zdążę do roboty.
Po omacku wylazłam z łóżka i - potężnie ziewając - wykonałam zadanie. W drodze powrotnej do łóżka zajrzałam do dzieci. Nachyliłam się nad Krzysiem i wtedy on ryknął głośno i wyraźnie:
- Przeeestrogaa i mooodlitwa!!!
Wszystko to w głębokiej fazie REM.

Krzyś-prorok.

A oto i wersja, która nie ustępuje w niczym oryginałowi.



niedziela, 1 stycznia 2017

Mężowie naszych koleżanek

W piatek po południu na moim komunikatorze wyświetliło się, o, takie coś:


Jak raz, nic ciekawego nie robiliśmy. W sylwestra mieliśmy niańczyć swoje dzieci i chrześnicę Małżona, której zacni Rodzice szli witać nowy rok, ale biedulka się rozchorowała i dosłownie w ostatniej chwili zostaliśmy zwolnieni z pracy.

Uradziliśmy więc z Małżonem, że skoro oni lubią nas, a my ich, to idziemy, gdzie nas proszą.
Najpierw jednak należy obgadać konkrety:

Ja: No hej, co tam u was z sylwestrem?
Koleżanka: A nic. A co?
J: Podobno gości wam brakuje.
K: ... (ostrożnie, półgłosem) A chcecie wpaść?
J: No skoro tak ładnie prosicie, to jasne, że tak. Z dzieciskami będziemy. Dzięki!!
K: Noooooo ok.
J: Słuchaj, co mam do jedzenia przygotować?
K: Nie wiem, w sumie nie myślałam jeszcze...
J: To ja ci powiem jak. Ty przygotuj ciepłe posiłki, może pałeczki z kurczaka, bo to bez sensu, żebym je z domu wiozła. Wystygną i w ogóle. Ja zrobię dwie sałatki i przywiozę parówki i ciasto francuskie, to dzieciaki będą miały fun. Mam szampan pikolo, to też wezmę. Jej, ale fajnie, bo w sumie mieliśmy siedzieć sami, ale skoro Twój Mąż nas zaprosił....
K: Zaraz! Mój Mąż was zaprosił?
J: No a jak?!
K: ... (ciężkie westchnięcie)
J: Nic nie wiedziałaś???
K: Nie. Nic mi nie mówił.
J: O ja pierpapier, słuchaj, ale wiocha, akcja odwołana, myślałam, że wy oboje... także tego ... innym razem ...
K: NIE!!! Przyjeżdżajcie! Moim mężem się nie przejmuj, u nas to normalne.

- Hehe - zarechotał Małżon - ty weź jeszcze do niego napisz, bo może się rozmyślił... hehe
Maszyna była już jednak rozpędzona i nie do zatrzymania.

Wcisnęłam się (dosłownie) w kreację sylwestrową, walnęłam barana na głowie, makijaż na oko, pokazałam się Małżonowi,


który obrzucił szybkim wzrokiem mnie oraz Pierworodną i zawyrokował:
- Zuzia lepiej wygląda.

Tja...
Nie ukrywam, że po przyjeździe najpierw zerknęlam na Pana Domu, żeby sprawdzić czy mu żona zrobiła z tyłka jesień średniowiecza na okoliczność zaproszenia dwójki dorosłych, dwójki dzieci, z noclegiem i listą potraw do wykonania na cito, o lataniu na szmacie nie wspominając.

Miło wiedzieć, że mężowie moich koleżanek potrafią być równie nieobliczalni jak mój własny.


Do siego Roku życzymy Wam z boskim Leo!

Popularne posty