Krzysztof zdecydowanie za szybko dojrzewa i, jak to on twierdzi, kuma bazę.
Robi się taki męsko zdecydowany.
- Krzysiu dasz mamie buzi? - przymilam się.
- E-e
- Krzysiu, no daj buziaka!
- Nie!
- Krzysiuniu, dasz mi buziaka?
- Nie! - odsunął się na bezpieczną odległość.
- Krzysztof, proszę tu w tej chwili podejść i dać mamie buzi!! - zagrzmiałam.
- Nie. Ble. Ohyda!!!
Oż ty.
Będziesz Ty chciał, żebym Ci coś kupiła.
Będziesz chciał, żebym Ci coś zrobiła na cito.
Będziesz prosił o drobne kieszonkowe.
A takiego; tu się zgina dziób pingwina! A buzi to mi 28. kwietnia 2015 roku o 15.53 nie dałeś!
środa, 29 kwietnia 2015
sobota, 25 kwietnia 2015
Material Girl
Znacie to?
Dwóch znajomych obserwuje kolarski wyścig pokoju.
- No i jak myślisz - pyta jeden - który wygra?
- Myślę, że ten w czerwonym krawacie - odpowiada drugi
Na to ten pierwszy:
- To nie krawat. To jego język.
Sobota, pogoda jak marzenie, poszliśmy rekreacyjnie tu. Powrót zorganizowaliśmy sobie tędy.
Górka może nie jest stroma, ale ma spore nachylenie i, co najważniejsze, znaczną długość.
- Myślisz, że Zuzia podjedzie pod górę? - zapytał Małżon
- Nie, nie da rady. Widziałam, jak lepsi od niej pchali tędy rowery.
A tymczasem Zuzka jedzie. Wytrwale, pewnie, równym tempem.
- Rany - powiedział Małżon - i pomyśleć, że chciałem na dole powiedzieć, że jak sama podjedzie, to dam jej stówkę. Dobrze, że się nie odezwałem.
- Co? Co tam mówisz? - Córeczka zastrzygła uszami.
- Że jak podjedziesz, to dam Ci sto złotych. Ale nie dasz rady.
- Dam.
- Taaak?
- Dla pieniędzy wszystko!
Na szczycie łącznika, Małżon, uboższy o stówkę, mruknął:
- Spoko. Zagramy w cztery paszporty i się wyrówna.
Dwóch znajomych obserwuje kolarski wyścig pokoju.
- No i jak myślisz - pyta jeden - który wygra?
- Myślę, że ten w czerwonym krawacie - odpowiada drugi
Na to ten pierwszy:
- To nie krawat. To jego język.
Sobota, pogoda jak marzenie, poszliśmy rekreacyjnie tu. Powrót zorganizowaliśmy sobie tędy.
Górka może nie jest stroma, ale ma spore nachylenie i, co najważniejsze, znaczną długość.
- Myślisz, że Zuzia podjedzie pod górę? - zapytał Małżon
- Nie, nie da rady. Widziałam, jak lepsi od niej pchali tędy rowery.
A tymczasem Zuzka jedzie. Wytrwale, pewnie, równym tempem.
- Rany - powiedział Małżon - i pomyśleć, że chciałem na dole powiedzieć, że jak sama podjedzie, to dam jej stówkę. Dobrze, że się nie odezwałem.
- Co? Co tam mówisz? - Córeczka zastrzygła uszami.
- Że jak podjedziesz, to dam Ci sto złotych. Ale nie dasz rady.
- Dam.
- Taaak?
- Dla pieniędzy wszystko!
Na szczycie łącznika, Małżon, uboższy o stówkę, mruknął:
- Spoko. Zagramy w cztery paszporty i się wyrówna.
środa, 22 kwietnia 2015
Zuzia robi wrażenie
W dniu dzisiejszym Zuzia wraz z całą przedszkolną ferajną udała się na tutejszą Sorbonę i wzięła udział w różnych atrakcjach i zabawach.
Jedną z nich była najwyraźniej nauka języka rosyjskiego.
- No i potem, na podwórku, powiedziałam "мэня зовуд Зузя".
- Brawo kochanie! Jestem z ciebie bardzo dumna! Mogłaś jeszcze zaśpiewać tę naszą ulubioną piosenkę!
Nabrałam powietrza i ryknęłam podniosłym tonem, nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi - Расцветали яблони и ...
- Bez sensu.
- A to dlaczego? - obojętność tej wypowiedzi wybiła mnie z rytmu. Nastrój prysł.
- Przecież znasz słowa pierwszej zwrotki. Zrobiłabyś takie wrażenie, że kapcie by im z nóg pospadały!
- No właśnie nie.
- Czemu?
- Bo w butach byli.
I w sumie racja. Nie ma się po co wykazywać przed ludźmi, którzy zamiast kapci do spadania mają buty do noszenia.
Jedną z nich była najwyraźniej nauka języka rosyjskiego.
- No i potem, na podwórku, powiedziałam "мэня зовуд Зузя".
- Brawo kochanie! Jestem z ciebie bardzo dumna! Mogłaś jeszcze zaśpiewać tę naszą ulubioną piosenkę!
Nabrałam powietrza i ryknęłam podniosłym tonem, nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi - Расцветали яблони и ...
- Bez sensu.
- A to dlaczego? - obojętność tej wypowiedzi wybiła mnie z rytmu. Nastrój prysł.
- Przecież znasz słowa pierwszej zwrotki. Zrobiłabyś takie wrażenie, że kapcie by im z nóg pospadały!
- No właśnie nie.
- Czemu?
- Bo w butach byli.
I w sumie racja. Nie ma się po co wykazywać przed ludźmi, którzy zamiast kapci do spadania mają buty do noszenia.
niedziela, 19 kwietnia 2015
Wielkie mi co. Big deal
Korzystając z okazji takiej, że Dzieci utknęły zabawiwszy się u Dziadków, wyprosiłam u Małżona krótkie randez vous tylko we dwoje.
Plus ludzkość zgromadzona w CH Focus Mall.
Najpierw poszliśmy do tchibo, gdzie znowu zrobiono nas w pręta. Płachta z ofertą wyjątkowej korzyści zachęcała do kupna pięciu kaw, a w ramach bonusa otrzyma się bon o wartości 20 zł na tycie wydatki w tchibo właśnie. Jesteśmy z Małżonem łasi na wszelkie promocje, bonusy i darmowe gifty, więc zastosowaliśmy się do instrukcji. Zabuliliśmy 60 zł z hakiem, a potem miny nam zrzedły, kiedy pani za ladą poinformowała nas, że owszem, a jakże, kuponik nam się należy, ale po wydaniu kolejnych 60 zł do przyszłotygodniowego piątku. I taka to była ekskluzywna oferta for club members only.
Potem udaliśmy się do Rossmana, gdzie zakupiłam beznadziejny lakier do paznokci, a takoż maszynowo wydrukowaliśmy zdjęcie legitymacyjne Zuzki.
Następnie zaszłam do empiku, gdzie planowałam kupić książkę, ale przypomniałam sobie, że koleżanka obiecała mi sprzedać/pożyczyć/oddać/wymienić się, no więc wyszłam z niczym.
Na koniec zwiedziliśmy media markt celem obmacania najnowszego cacuszka firmy Samsung, ale okazało się, że na ten sam pomysł wpadła polowa focusowch apaczy i, jakkolwiek to brzmi, nie dopchaliśmy się do mrocznego przedmiotu pożądania, tylko pogapiliśmy się
ponad ramionami podnieconego i nabożnie przejętego tłumu.
A potem pojechaliśmy do Rodziców odebrać Dzieci.
- A gdzie wy żeście byli? - zapytała Babcia Ala przygladając mi się badawczo.
- W Focusie.
- Taaaak??? To ciekawe, czemu masz rozporek rozpięty. W Focusie byli. Już, bo wam uwierzę.
Chrzanić konwenanse.
A co to, już nie można sobie z gaciami na wierzchu po mieście polatać???
Plus ludzkość zgromadzona w CH Focus Mall.
Najpierw poszliśmy do tchibo, gdzie znowu zrobiono nas w pręta. Płachta z ofertą wyjątkowej korzyści zachęcała do kupna pięciu kaw, a w ramach bonusa otrzyma się bon o wartości 20 zł na tycie wydatki w tchibo właśnie. Jesteśmy z Małżonem łasi na wszelkie promocje, bonusy i darmowe gifty, więc zastosowaliśmy się do instrukcji. Zabuliliśmy 60 zł z hakiem, a potem miny nam zrzedły, kiedy pani za ladą poinformowała nas, że owszem, a jakże, kuponik nam się należy, ale po wydaniu kolejnych 60 zł do przyszłotygodniowego piątku. I taka to była ekskluzywna oferta for club members only.
Potem udaliśmy się do Rossmana, gdzie zakupiłam beznadziejny lakier do paznokci, a takoż maszynowo wydrukowaliśmy zdjęcie legitymacyjne Zuzki.
Następnie zaszłam do empiku, gdzie planowałam kupić książkę, ale przypomniałam sobie, że koleżanka obiecała mi sprzedać/pożyczyć/oddać/wymienić się, no więc wyszłam z niczym.
Na koniec zwiedziliśmy media markt celem obmacania najnowszego cacuszka firmy Samsung, ale okazało się, że na ten sam pomysł wpadła polowa focusowch apaczy i, jakkolwiek to brzmi, nie dopchaliśmy się do mrocznego przedmiotu pożądania, tylko pogapiliśmy się
ponad ramionami podnieconego i nabożnie przejętego tłumu.
A potem pojechaliśmy do Rodziców odebrać Dzieci.
- A gdzie wy żeście byli? - zapytała Babcia Ala przygladając mi się badawczo.
- W Focusie.
- Taaaak??? To ciekawe, czemu masz rozporek rozpięty. W Focusie byli. Już, bo wam uwierzę.
Chrzanić konwenanse.
A co to, już nie można sobie z gaciami na wierzchu po mieście polatać???
piątek, 17 kwietnia 2015
Poliglotyzm
Uno dos tres
Przechodzimy na wyższy level w rozwoju poznawczym Zuzanny i uczymy ją mów innych ludzi mieszkających na świecie.
Mama Zuzi żyje dostatecznie długo, żeby rozróżniać języki świata i nawet operować podstawowymi zwrotami outsiderów.
- Powtarzaj Zuziu: adin, dwa, tri.
- Adin, dwa, tri - powtarza Mała posłusznie.
- A wiesz jak jest "lalka" po niemiecku? Puppe.
- No co ty!
- A jak jest "cześć" po hiszpańsku? Hola!
- Jak to imię?
- Uhm. A jak jest "oko" po angielsku?
- Eye - odpowiada Zuzia.
- Zgadza się! A wiesz co znaczy "Ei" po niemiecku? Jajko!
Zuzia zamyśliła się nieco.
- To jak? "I follow my heart" - zaśpiewała głośno i wyraźnie - oko i jajco. To jedno słowo jest?
Eye
Ei
I
Ajajajajaj.
Słów mi nie brakuje. Akcent shitowy mam.
Przechodzimy na wyższy level w rozwoju poznawczym Zuzanny i uczymy ją mów innych ludzi mieszkających na świecie.
Mama Zuzi żyje dostatecznie długo, żeby rozróżniać języki świata i nawet operować podstawowymi zwrotami outsiderów.
- Powtarzaj Zuziu: adin, dwa, tri.
- Adin, dwa, tri - powtarza Mała posłusznie.
- A wiesz jak jest "lalka" po niemiecku? Puppe.
- No co ty!
- A jak jest "cześć" po hiszpańsku? Hola!
- Jak to imię?
- Uhm. A jak jest "oko" po angielsku?
- Eye - odpowiada Zuzia.
- Zgadza się! A wiesz co znaczy "Ei" po niemiecku? Jajko!
Zuzia zamyśliła się nieco.
- To jak? "I follow my heart" - zaśpiewała głośno i wyraźnie - oko i jajco. To jedno słowo jest?
Eye
Ei
I
Ajajajajaj.
Słów mi nie brakuje. Akcent shitowy mam.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Udręka i ekstaza
Zdarza się - od czasu do czasu - że muszę pracować w soboty. Lubię swoją pracę, więc zrywanie się do roboty w dzień, w którym większość wypoczywa, nie sprawia mi przykrości.
Dylematy dotyczą tego, kogo i w jakim stanie zostawiam w domu. Oto na włościach zostaje Małżon i Dzieci. Fakt ten wzbudza we mnie mieszane odczucia.
Pierwszym jest entuzjazm: "yeah, jupi, nie muszę cackać się ze śniadaniem ani obiadem, bo przygotuje je Małżon; nie muszę prosić bazylion razy żeby Zuzia się ubrała a Krzyś przyniósł pieluszkę; nie będę miała dnia świstaka, łażąc po chałupie, zbierając i odkładając na miejsce codziennie te same rzeczy; i najważniejsze - nie będę musiała słuchać swojego głosu gderającego i przynudzającego ciągle o tym samym (wiem, to dziwne, ale ja sama ze sobą nie mogę wytrzymać, kiedy tak jazgoczę i jazgoczę w kółko macieju. Tyle tylko, że jak już zacznę, to się nakręcam aż do ochrypnięcia).
Drugim równie silnym odczuciem jest frasunek. Znowu będą do południa w piżamach paradować, najedzą się czekolady, oślepną od gapienia się w telewizor, nie ruszą palcem siedząc w weekendowym rozgardiaszu dziwiąc się szczerze, że "ale co tu sprzątać? A gdzie jest brudno?"
Już dawno odkryłam, że Małżonem rządzą Dzieci a nie odwrotnie.
Schemat znany, przerabiany i przewidywalny.
A jednak - jak to mówią - expect the unexpected.
- Mamusiu, mamy dla ciebie niespodziankę - woła Zuzunia podskakując wokół mnie - ja i Krzyś mamy coś schowane w szafce w naszym pokoju specjalnie dla ciebie! Chodź, pokażę ci, och pokażę!!!
Idę więc za rozentuzjazmowaną Zuzieńką a Ona uroczyście wręcza mi to:
Obracam ostrożnie woreczek w ręku i usiłuję rozpoznać zawartość. Zuzia ma szeroki uśmiech na buzi i wesołe iskierki w oczach.
- Dziękuję skarbie - wołam z przejęciem - cudne! A co to jest? - pytam ostrożnie.
- Obiad. Dla ciebie - wyjaśnia zadowolona Zuzia.
- W tym woreczku jest obiad dla mnie? - upewniam się oglądając zawartość pod światło.
- No! Ziemniaki, mięso i buraczki. Trochę pozbierałam z mojego talerza, trochę z Krzysia, tam trochę poupadało na podłogę, to też dorzuciłam. Dla ciebie mamusiu, żebyś głodna nie była jak wrócisz z pracy. Trochę mi się w tym woreczku wymieszało - zasępiła się.
- Nic nie szkodzi Maleńka! Najważniejsze, że się z Krzysiem podzieliście ze mną swoim obiadkiem. Dziękuję Wam Słoneczka moje!
Wiem, jak to wygląda, ale smakowało wybornie, mówię Wam.
Dylematy dotyczą tego, kogo i w jakim stanie zostawiam w domu. Oto na włościach zostaje Małżon i Dzieci. Fakt ten wzbudza we mnie mieszane odczucia.
Pierwszym jest entuzjazm: "yeah, jupi, nie muszę cackać się ze śniadaniem ani obiadem, bo przygotuje je Małżon; nie muszę prosić bazylion razy żeby Zuzia się ubrała a Krzyś przyniósł pieluszkę; nie będę miała dnia świstaka, łażąc po chałupie, zbierając i odkładając na miejsce codziennie te same rzeczy; i najważniejsze - nie będę musiała słuchać swojego głosu gderającego i przynudzającego ciągle o tym samym (wiem, to dziwne, ale ja sama ze sobą nie mogę wytrzymać, kiedy tak jazgoczę i jazgoczę w kółko macieju. Tyle tylko, że jak już zacznę, to się nakręcam aż do ochrypnięcia).
Drugim równie silnym odczuciem jest frasunek. Znowu będą do południa w piżamach paradować, najedzą się czekolady, oślepną od gapienia się w telewizor, nie ruszą palcem siedząc w weekendowym rozgardiaszu dziwiąc się szczerze, że "ale co tu sprzątać? A gdzie jest brudno?"
Już dawno odkryłam, że Małżonem rządzą Dzieci a nie odwrotnie.
Schemat znany, przerabiany i przewidywalny.
A jednak - jak to mówią - expect the unexpected.
- Mamusiu, mamy dla ciebie niespodziankę - woła Zuzunia podskakując wokół mnie - ja i Krzyś mamy coś schowane w szafce w naszym pokoju specjalnie dla ciebie! Chodź, pokażę ci, och pokażę!!!
Idę więc za rozentuzjazmowaną Zuzieńką a Ona uroczyście wręcza mi to:
Obracam ostrożnie woreczek w ręku i usiłuję rozpoznać zawartość. Zuzia ma szeroki uśmiech na buzi i wesołe iskierki w oczach.
- Dziękuję skarbie - wołam z przejęciem - cudne! A co to jest? - pytam ostrożnie.
- Obiad. Dla ciebie - wyjaśnia zadowolona Zuzia.
- W tym woreczku jest obiad dla mnie? - upewniam się oglądając zawartość pod światło.
- No! Ziemniaki, mięso i buraczki. Trochę pozbierałam z mojego talerza, trochę z Krzysia, tam trochę poupadało na podłogę, to też dorzuciłam. Dla ciebie mamusiu, żebyś głodna nie była jak wrócisz z pracy. Trochę mi się w tym woreczku wymieszało - zasępiła się.
- Nic nie szkodzi Maleńka! Najważniejsze, że się z Krzysiem podzieliście ze mną swoim obiadkiem. Dziękuję Wam Słoneczka moje!
Wiem, jak to wygląda, ale smakowało wybornie, mówię Wam.
sobota, 11 kwietnia 2015
Coaching coacha
Kołcz Krzyś obserwuje z zafrasowaną miną jak zawodnik Zuzia spektakularnie przewraca się na sali gimnastycznej |
Kiedy tylko możemy, bierzemy rowery, żeby podszkolić Zuzię w jeździe. Dopóki droga jest prosto-płaska, wszystko idzie gładko. Problem pojawia się przy zjazdach z górki: praktycznie cały czas jedzie wolniuteńko na hamulcu.
Pokrzykuję dobre rady (zawsze w cenie), łapię za kierownicę albo siodełko, zbieram z ziemi. Okraszam wszystko klasycznymi gadkami motywującymi.
A Zuzi idzie pomału, po troszku, trochę lepiej, trochę gorzej, różnie, kwadratowo i podłużnie.
Tymczasem za Zuzunią kroczy dziarsko Krzyś.
Idzie i kołczuje:
- Zuśka! Hamuj! Sklęcaj! Jeć! Blawo!
wtorek, 7 kwietnia 2015
Czego się Babcia od Krzysia dowiedziała
- Nigdy w życiu - stwierdziłam z oburzeniem - coś Ci się przesłyszało.
- Tak. Uhm. Na pewno - odrzekła zadziornie Babcia Ala.
- No mówię Ci. Krzyś na pewno czegoś takiego nie powiedział.
- A ja ci mówię, że powiedział.
- Ciekawe, skąd znałby taki zwrot - stwierdził Małżon.
- No ciekawe bardzo. Pewnie z domu.
- Ale u nas w domu tak się nie mówi.
- Wiesz co, nie rozśmieszaj mnie. Zaraz się okaże, że wy w domu w ogóle się nie odzywacie - ironizowała Babcia Ala.
- Mamusiu, ale naprawdę Krzyś tak powiedział - wtrąciła się Zuzia - na własne uszy słyszałam.
- Nie ma o czym gadać - ucięłam dyskusję - Krzyś nic takiego nie powiedział i koniec.
Kryzys mam macierzyński.
Przyglądam się moim Dzieciom i z każdą sekundą dostrzegam dysonans pomiędzy reklamą telewizyjną a realiami wychowania dzieci.
Dlaczego moje Dzieci słyszą to, co chcą słyszeć?
Dlaczego nie spijają dobrych rad z moich ust niczym z krynicy mądrości?
Dlaczego jak odwiedzam znajomych z dziećmi, to pokoje tychże są czyste i wyglancowane, a w pokoju moich Dzieci panuje epicki burdel?
Dlaczego na moje ugodowe "posprzątajmy mieszkanie" słyszę półgodzinny jazgot, a potem dzielą się swoimi argumentami na nie:
- Po co sprzątać. Poczekajmy, aż Dzieci skończą 18 lat (Małżon)
- Mamuniu boli mnie noga/głowa/ząb/ucho etc. (Zuzunia)
- Bla bla bla (Krzyś, nie zaszczycając mnie spojrzeniem)
A teraz to.
Krzyś ma ukochanego misia, w stosunku do którego jest czuły i opiekuńczy. Często też z nim rozmawia. W Wielką Sobotę siedzieliśmy odpoczywając i nabierając sił przed wielkanocnym obżarstwem, kiedy to Krzyś odezwał się do misia - głośno i wyraźnie:
- Co ty pieprzysz Babciu?
Spojrzeliśmy na siebie z Małżonem. Zagryzłam wargi.
- Co robimy? - szepnęłam do niego - Przyznajemy się?
- Nigdy w życiu - odszepnął zdecydowanie Małżon - do końca życia będzie się z nas nabijała.
- Dobra - zawarliśmy pakt.
Ale wtedy zaśmiała się dźwięcznie Zuzunia.
- A nie mówiłam?! Mówiłam wam!
- Tak. Uhm. Na pewno - odrzekła zadziornie Babcia Ala.
- No mówię Ci. Krzyś na pewno czegoś takiego nie powiedział.
- A ja ci mówię, że powiedział.
- Ciekawe, skąd znałby taki zwrot - stwierdził Małżon.
- No ciekawe bardzo. Pewnie z domu.
- Ale u nas w domu tak się nie mówi.
- Wiesz co, nie rozśmieszaj mnie. Zaraz się okaże, że wy w domu w ogóle się nie odzywacie - ironizowała Babcia Ala.
- Mamusiu, ale naprawdę Krzyś tak powiedział - wtrąciła się Zuzia - na własne uszy słyszałam.
- Nie ma o czym gadać - ucięłam dyskusję - Krzyś nic takiego nie powiedział i koniec.
Kryzys mam macierzyński.
Przyglądam się moim Dzieciom i z każdą sekundą dostrzegam dysonans pomiędzy reklamą telewizyjną a realiami wychowania dzieci.
Dlaczego moje Dzieci słyszą to, co chcą słyszeć?
Dlaczego nie spijają dobrych rad z moich ust niczym z krynicy mądrości?
Dlaczego jak odwiedzam znajomych z dziećmi, to pokoje tychże są czyste i wyglancowane, a w pokoju moich Dzieci panuje epicki burdel?
Dlaczego na moje ugodowe "posprzątajmy mieszkanie" słyszę półgodzinny jazgot, a potem dzielą się swoimi argumentami na nie:
- Po co sprzątać. Poczekajmy, aż Dzieci skończą 18 lat (Małżon)
- Mamuniu boli mnie noga/głowa/ząb/ucho etc. (Zuzunia)
- Bla bla bla (Krzyś, nie zaszczycając mnie spojrzeniem)
A teraz to.
Krzyś ma ukochanego misia, w stosunku do którego jest czuły i opiekuńczy. Często też z nim rozmawia. W Wielką Sobotę siedzieliśmy odpoczywając i nabierając sił przed wielkanocnym obżarstwem, kiedy to Krzyś odezwał się do misia - głośno i wyraźnie:
- Co ty pieprzysz Babciu?
Spojrzeliśmy na siebie z Małżonem. Zagryzłam wargi.
- Co robimy? - szepnęłam do niego - Przyznajemy się?
- Nigdy w życiu - odszepnął zdecydowanie Małżon - do końca życia będzie się z nas nabijała.
- Dobra - zawarliśmy pakt.
Ale wtedy zaśmiała się dźwięcznie Zuzunia.
- A nie mówiłam?! Mówiłam wam!
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Śpiewać (nie) każdy może
Są tacy - na czele ze mną - którzy sądzą, że śpiewam wcale znośnie. Oczywiście nie na tyle, żeby nagrać płytę i skosić za nią nagrodę Grammy w kategorii najlepszy debiut i płyta roku, ale ...
No więc wieczorem, przy okazji lepszego humoru, podśpiewywałam sobie wyciągając Krzysia z wanny.
- Aj łona tenk ju macz, tenk ju wery macz ...
- Nie urwa mać mama, nie uwa mać - beszta mnie Synuś.
Na mnie nie patrzcie. Ja tych wulgaryzmów nie wymyśliłam. Zrobiła to niejaka Margaret.
No więc wieczorem, przy okazji lepszego humoru, podśpiewywałam sobie wyciągając Krzysia z wanny.
- Aj łona tenk ju macz, tenk ju wery macz ...
- Nie urwa mać mama, nie uwa mać - beszta mnie Synuś.
Na mnie nie patrzcie. Ja tych wulgaryzmów nie wymyśliłam. Zrobiła to niejaka Margaret.
piątek, 3 kwietnia 2015
Czego się Babcia od Zuzi dowiedziała
Jak mówiłam, że Zuzia jest rozpieszczona, to się nazywało "a tam, głupoty gadasz".
Jak już się sprawa rypła i zaczęły się poszukiwania winnych (IMHO Babcia Ala, Babi, Tatuńcio, Dziadek), wszystkie paluchy wskazały na mnie.
Jak Zuzunia orzekła, że w tej sukience nie pójdzie, bo guziczki są nie-ten-teges, to powiedziałam, że się jej w tyłku poprzewracało. Ale Babcia Ala żachnęła się tylko i bez dalszych dyskusji powiozła wnusię do pasmanterii.
Po powrocie okazało się, że Babcia stała się biedniejsza o 100 zł i bogatsza o życiową wiedzę Zuzki.
- Dziwni są mężczyźni w tej rodzinie; w ogóle nie szanują kobiet, a kobiety mają mało czasu dla siebie. A wiesz, że jak mi mama kupiła taką lalkę, to tata powiedział "chyba cię porąbało" i zobaczysz, dziadek też ci tak powie, jak mu powiesz o tym digitalnym ptaszku, którego mi kupiłaś; no chyba, że nie mów, ale dziadek i tak się dowie, bo sprawdzi konto; a mi tata nic nie zrobi, bo tata ma na moim punkcie bzika.
Jak już się sprawa rypła i zaczęły się poszukiwania winnych (IMHO Babcia Ala, Babi, Tatuńcio, Dziadek), wszystkie paluchy wskazały na mnie.
Jak Zuzunia orzekła, że w tej sukience nie pójdzie, bo guziczki są nie-ten-teges, to powiedziałam, że się jej w tyłku poprzewracało. Ale Babcia Ala żachnęła się tylko i bez dalszych dyskusji powiozła wnusię do pasmanterii.
Po powrocie okazało się, że Babcia stała się biedniejsza o 100 zł i bogatsza o życiową wiedzę Zuzki.
- Dziwni są mężczyźni w tej rodzinie; w ogóle nie szanują kobiet, a kobiety mają mało czasu dla siebie. A wiesz, że jak mi mama kupiła taką lalkę, to tata powiedział "chyba cię porąbało" i zobaczysz, dziadek też ci tak powie, jak mu powiesz o tym digitalnym ptaszku, którego mi kupiłaś; no chyba, że nie mów, ale dziadek i tak się dowie, bo sprawdzi konto; a mi tata nic nie zrobi, bo tata ma na moim punkcie bzika.
środa, 1 kwietnia 2015
W pogardzie mając...
...tnące szpony mrozu i słońce pustyni, a takoż huragan, wdarłam się do najwyższej komnaty w wieży i ...
... zaniosłam podanie o przyjęcie Zuzi do szkoły podstawowej.
No to jest skandal, żeby dziewczynka, która urodziła się zaledwie przedwczoraj, wczoraj poszła do przedszkola - jutro miała iść do podstawówki!!!
Powiem Ci Córcia jak to mniej więcej będzie:
... zaniosłam podanie o przyjęcie Zuzi do szkoły podstawowej.
No to jest skandal, żeby dziewczynka, która urodziła się zaledwie przedwczoraj, wczoraj poszła do przedszkola - jutro miała iść do podstawówki!!!
Powiem Ci Córcia jak to mniej więcej będzie:
I tak przez 10 miesięcy w roku przez 12 lat. Człowiek żyje od wakacji do wakacji.
Ale kiedy dzisiaj usiadłam na szkolnym korytarzu pod ścianą, żeby poprawić podanie, wszystko sobie przypomniałam:
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...