Wszelkie nałogi są złe.
Mój doprowadza rodzinę do rozpaczy, a kiedy wymówię słowo na "k" widzę w ich oczach żądzę mordu.
Karpacz.
- Tu bliziutko jest kesz.... pójdziemy?
- Zdefiniuj "bliziutko"
- Kilometr. Bez siedmiu metrów.
- W linii prostej. Droga poprowadzi cię dwa razy dalej.
- To ja pójdę z Zuzią, a wy idźcie do kawiarni, zamówcie gofry czy lody.
- Ale wracajcie szybko.
- Bardzo szybko. Ma się rozumieć.
Pierwszy kesz szybko odhaczony. Sprawdzam czas.
- Zuzka tu jest drugi kesz. Skoczymy? - pytanie w zasadzie retoryczne, bo małolata i tak nie ma gdzie pójść.
Ale drugi kesz jest przemyślniej skryty. Latam wśród gałęzi, hasam po głazach, wspinam się na pagórki, zeskakuję z górek niczym kozica.
Telefon.
- Gdzie jesteś?
- Już wracam - odpowiadam grzebiąc w chaszczach.
Pięć minut później.
- Gdzie jesteś teraz?
- No idziemy w waszą stronę - mamroczę wsadzając łeb do jamy.
Pięć minut później.
- A którędy idziesz?
- Którędy? Eeeee... no tam, gdzie wy... - mówię rozglądając się uważnie. Na wszelki wypadek dodaję do głosu nutkę urazy.
Pięć minut później. Telefon. Na wszelki wypadek nie odbieram.
Kolejne pięć minut.
- Już nie ściemniaj, że idziesz, bo byśmy cię widzieli...
- Jest! Jest! - drę się.
- Co jest?
- Eeeee.... no ta stacja benzynowa. A wy nas nie widzicie?
- Mamo - wtrąca Zuzia - jak zaraz nie pójdziemy, to będziesz miała przegwizdane.
- Tata mnie zabije - odpowiadam narzucając plecak i ruszając biegiem.
- Nie martw się - mówi moja ukochana Córeczka - zamówię ci trumnę.
Cztery kesze jednego dnia!
Ha!
Jak mawia Zuzia: jestem przekozakiem.
sobota, 21 kwietnia 2018
Vivat geocaching!
środa, 11 kwietnia 2018
"Te" tematy
Uch, ta nieznośna perspektywa konieczności opowiedzenia dziecku o "tych" sprawach!
Ilekroć w telewizji pada słowo na "s" głuchnę, ślepnę i w ogóle nie wiem, o czym była mowa, bo chwilowo byłam rozkojarzona.
Ale, jak to mówią, expect the unexpected.
W środę oglądamy familijnie "take me out" - szalenie nas bawi cała formuła i przekomarzanki uczestników. I oto dzisiaj jako kawaler objawił się facet z Zielonej Góry, a jak z Zielonej, to wiadomo - ziomal.
No więc wyprostowaliśmy się na sofie, przyklepaliśmy piątkę z telewizorem i zawołaliśmy gromko: "juuuuhuuu", dajesz gościu!!"
Potem, zgodnie ze scenariuszem, pan się powyginał, zareklamował swoją osobowość, kontestantki go zrecenzowały i jedna z nich, ziomalka spod Żar, orzekła:
- Jestem socjologiem i czytałam badania, że mężczyźni z lubuskiego uprawiają najwięcej seksu.
- Uuuu - zachwyciła się Zuzia - to tata i Krzysiu uprawiają najwięcej seksu. Nieźle.
Nawet bardzo nieźle, bo widzisz córcia, mamy małe kłamstwo, duże kłamstwo i statystykę.
Ilekroć w telewizji pada słowo na "s" głuchnę, ślepnę i w ogóle nie wiem, o czym była mowa, bo chwilowo byłam rozkojarzona.
Ale, jak to mówią, expect the unexpected.
W środę oglądamy familijnie "take me out" - szalenie nas bawi cała formuła i przekomarzanki uczestników. I oto dzisiaj jako kawaler objawił się facet z Zielonej Góry, a jak z Zielonej, to wiadomo - ziomal.
No więc wyprostowaliśmy się na sofie, przyklepaliśmy piątkę z telewizorem i zawołaliśmy gromko: "juuuuhuuu", dajesz gościu!!"
Potem, zgodnie ze scenariuszem, pan się powyginał, zareklamował swoją osobowość, kontestantki go zrecenzowały i jedna z nich, ziomalka spod Żar, orzekła:
- Jestem socjologiem i czytałam badania, że mężczyźni z lubuskiego uprawiają najwięcej seksu.
- Uuuu - zachwyciła się Zuzia - to tata i Krzysiu uprawiają najwięcej seksu. Nieźle.
Nawet bardzo nieźle, bo widzisz córcia, mamy małe kłamstwo, duże kłamstwo i statystykę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popularne posty
-
Zadanie wystawiające cierpliwość i inteligencję rodziców na próbę. Zuzia siedzi i myśli. "salamandra", "naukowcy"...
-
Klasyfikacja filmów według Krzysia: a) filmy nudne ( "Dom" , "W głowie się nie mieści" ) - tzw. filmy drogi; ciągle gdz...
-
Wiadomo, że na świecie są rzeczy szkodliwe. Ziemniaki, makaron, chleb baltonowski oraz whisky z colą. Jednym słowem wszystko, co jest jadaln...