piątek, 9 października 2015

Shkoła jest gópia

Wyobraźni mi zabrakło, żeby pojąć, co mnie czeka w pierwszym miesiącu szkoły.
Rozpuszczona jak dziadowski bicz przez ciepłą atmosferę w przedszkolu, znalazłam się nagle na poligonie. I to bez hełmu.
W przedszkolu wywiadówki były codziennie. Zawsze można było pogadać z Paniami o Zuzi albo o pogodzie.
Nie musiałam brać w popłochu Krzysia na ręce, żeby oswobodzona z lekcji horda mikrusów go nie stratowała.
Nie musiałam pakować tornistra zastanawiając się, czy sterta pomocy naukowych nie złamie Zuzi kręgosłupa.
Nie musiałam dokonywać codziennej inwentaryzacji dziecka, szczególnie po wf i basenie.
Pierwszym i często jedynym źródłem wiedzy o potrzebach i aktywności grupy przedszkolnej, była zielona tablica z wykładziną, na której Panie szpilkami mocowały informacje.

Teraz jest zdziebko inaczej.

Sytuacja jest tragiczna i poniekąd beznadziejna.
A ja niereformowalna.
A tu się trza wziąć w garść. Skończyć z obcyndalaniem się i zalśnić przykładem.
Never ever przyznawać się:
- że się nie chodziło na wf, bo byłam marna w te klocki i mi ocena z wf średnią zaniżała;
- że się lekcje odrabiało najwcześniej o 20 i to dnia poprzedzającego lekcje;
- że się nie uczyło przedmiotów ścisłych, bo mi powiedziano, iż "matematykiem to ty nie zostaniesz", uwierzyłam, przyłożyłam się do przedmiotów humanistycznych i co z tego mam;
- że się wierzyło, że nauka to potęgi klucz;
- że się wierzyło Mamie, która mówiła, że "jak się nie będziesz uczyć, to będziesz butelki zbierać".


No bo nie może być tak, że córka powieli schematy matki.


Każdy dzień szkoły obnaża moją intelektualną mizerię.
- Skąd się biorą te kropki (brodawki) na skórze?
- Skąd jabłko ma sok? Ale jak się produkuje w tym jabłku?
- Z czego jest mój chlebaczek? A jak się robi plastik?
- A jak działa telefon?
- A dlaczego?

Jezus, Dziecko, czy Ty nie rozumiesz, że ramu mi już brakuje i nie mam gdzie zapisywać nowych danych?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty