czwartek, 23 sierpnia 2018

Życie jest czadowe, wszystko w dechę jest, jeśli...

... worek pieniędzy masz.
A także dużo czasu na stanie w kolejkach do atrakcji.
Oraz lubisz ludzi.
Masz tendencje masochistyczne.
I nie zwracasz uwagi na piszczące dzieci.
A takoż jesteś odporny na loterie i strzelnice z nagrodami wielkości młodszego dziecka.

Bo jak nie - to czeka Cię nerwówa i pospieszne popylanie pomiędzy karuzelami i zjeżdżalniami, aby wyrobić się w 10 godzin czystego funu w Legolandzie.







Od wejścia czeka Cię moc radości i sklepów z klockami, o które potykasz co kilka kroków. Oblecieliśmy ciuchcię, park legominiatur, turniej rycerski, seaworld Atlantis, kino 4d, Kids Power Tower oraz Tret-o-mobil (kolejka na wysokości do samodzielnego pedałowania).

 


















 

 



 
 













A potem dobre się skończyło.

Bo się Zuzi zachciało na cudeńko o nazwie Käpt'n Nicks Piratenschlacht. W skrócie: siadasz na łódkę przed armatką wypluwającą wodę. Twoim zadaniem jest walić z wody w inne łódki pływające wokół. I teraz najlepsze - na lądzie też są identyczne armatki, z których napierdziela w ciebie przypadkowe społeczeństwo.
Jasne?
No to start.

Wsiadłam kompletnie ubrana (jakoś to będzie, zresztą nie rozbiorę się), Zuza tylko w bieliźnie.
I chociaż dawałam z siebie wszystko, zdradziecki strzał w plecy zalał mnie od czubka głowy po sandały. O ile pozostałe pirackie statki cienko sikały, o tyle ludzie na lądzie dawali z siebie wszystko, walili hektolitrami wody niczym pan Bóg podczas potopu. Mniej więcej w połowie trasy miałam dość i chciałam wysiąść w biegu. Zza zalanych ślepi widziałam radośnie machającego na lądzie Krzysia i Małżona filmującego całą akcję.
Do brzegu nie dobiłam ja, tylko czysta furia zmoczona do gaci. Chciałam się osuszyć w specjalnej tubie, ale śpiewali 2 euro, więc wściekłam się jeszcze bardziej. Zuzia i Krzyś z uciechy przybijali sobie piątki i krew uderzyła mi do twarzy. To jednak Małżonowi przypadł zaszczyt wysadzenia mnie w powietrze.
Podszedł z telefonem, fałszywie smutnym uśmiechem i zagaił:
- I jak wrażenia? Poprosimy o wypowiedź.

Kiedy opadł kurz, byliśmy w połowie drogi do auta. Ja przodem - mokra od czubka głowy do stóp, za mną  wyjące dzieci i na końcu truchtał zdezorientowany Małżon.


Lady in gray is me


 
A na koniec powiedzieli mi, że nie mam poczucia humoru, bo przecież zabawy była pyszna.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty