piątek, 16 maja 2014

Wizyta u szamana

Dokładne oględziny ucha Krzysia skłoniły mnie do zaordynowania wizyty w przychodni i wystawienia po raz kolejny cierpliwości enefzetu na próbę.
Przypisana lekarka od dzieci (notabene super babeczka) również wyraziła zaniepokojenie i wysłała mię z dziecięciem do laryngologa. Pan dochtór, jak się potem okazało, był w wyśmienitym nastroju i nakazał natychmiastowe podejście do jego gabinetu.
- Dzień dobry jestem już. Dziękuję że...
- Gdzie karteczka?
- Eeee... nie mam żadnej karteczki.
Bolesne westchnięcie. Znawca uszu ludzkich podnosi słuchawkę i dzwoni na recepcję.
- Mówi doktor Taki a Siaki. Mam tu małego pacjenta, dziecko przysłane z dołu, nie mam tej karteczki... No ja rozumiem, że pani jest kobietą i trzeba kilka razy tłumaczyć... Nie, nie ma inteligentnych kobiet....Wie pani co, to są jakieś mity.... Wszystkie kobiety są nierozgarnięte, ale cóż... Dobrze... Tak.
Na wszelki wypadek zatykam Krzysiowi uszy. Nie wiadomo, co zapamięta z wizyty.
- Tak, tak. Słuchaj, Krzysiu, słuchaj. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. To jaki problem z małym?
- Chciałam pozbyć się wydzieliny z ucha Krzysia i wkropliłam mu kropelki dla niemowląt. A teraz wygląda to tak. Nie używałam patyczków do ucha.
Doktor rzuca mi ironiczne spojrzenie z ukosa.
- Pffff. Kobiety kłamią, nie wierzę pani.
Zacny mędrzec zagląda młodemu do ucha.
- Widzisz. Widzisz, jak cię kobieta urządziła. Proszę. Recepta na kropelki i maść. Trzy razy dziennie krople do ucha, maść dwa razy dziennie. Przy kąpieli nie moczymy ucha.
Wracam do domu, a w głowie układam sobie prawdy objawione przez laryngoszamana. W sumie jestem usatysfakcjonowana wizytą, a serce me raduje myśl, iż doktor obdarzył mnie zaufaniem i dał mi receptę do ręki.
Myślę jednak, że odrobinkę lękał się, iż ją zgubię albo zeżrę po drodze myląc np. z andrutem. Wszelako nie dał po sobie nic poznać

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty