wtorek, 11 listopada 2014

Dzień Niepodległości

- I to już zawsze będą mnie tak ciąć w tych sklepach? Co? - zapytał retorycznie Małżon wchodząc wczoraj zamaszyście do domu.
Nie "witajcie ukochana żono i dzieci". Nie "dzień dobry światła mojego życia" ani nawet "cześć wam". Tylko tak z grubej rury.
- No to się w pale nie mieści, co oni w tych sklepach wyrabiają - sarknął ściągając kurtkę.
- Ty sobie wyobraź - ciągnął rzucając jednocześnie siatkę z zakupami na stół - poszedłem do sklepu, tej sieciówki z kapeluszem, kupić wodę. A tam promocja: "kup miód a drugi dostaniesz gratis". No to myślę sobie - wezmę. Jedna sztuka 7.99; co mi szkodzi. Wziąłem wodę za 3 zeta, dwa miody - gryczany i lipowy - i do kasy. A tam pani do mnie: 19.98. Mówię jej, że ten drugi miód miał być gratis, a ona wtedy "ojej, a musi pan go w ogóle kupować, bo tam kolejka się robi". I wtedy się wściekłem. I mówię "a owszem, chcę miód kupić za 7.99, drugi gratis". Wygrzebała jakąś książeczkę i mówi, że promocja się wczoraj skończyła. A guzik, mówię, pisze na plakacie jak wół, że do 10.11. A ona biadoli "o Jezu" i "o Jezu". Zawołała koleżankę, naradziły się i doszły do wniosku, że to trzeba wziąć dwa takie same miody. Za mną kolejka po horyzont, ale tak się zawściekłem, że mówię: dobra idę wymienić lipowy na gryczany.
- Wracam, tam już przy kasie czyściutko, rzucam te miody, ona nabija na kasę i dalej swoje -19.98. I marudzi, że ona nie wie, że inaczej nie da rady, a ja taki uparty. Więc jej mówię "proszę się uspokoić, ja tu jestem klientem i chcę grzecznie kupić miód". No to teraz zawołała jeszcze dodatkowo trzy koleżanki; stoją i gdaczą i wymyśliły, że to chodzi o miód wielokwiatowy. A ja pytam "przepraszam, a gdzie to jest napisane?". Ale dobra, poszedłem, wymieniłem te pieprzone miody i daję do skasowania. A ona na to - 13 zł. "Ale wie pani co, 7.99 i 3 to jest 11 zł, a nie trzynaście". Zrobiła się czerwona, postukała w klawiaturę i magicznie się okazało, że można kupić wodę, miód wielokwiatowy i drugi gratis za 11 zł.

Przez całą opowieść toczę heroiczny bój. Zaciskam wargi, szczypię się po udzie, przygryzam rękaw. Byle nie ryknąć śmiechem.
- A najgorsze jest to - dodał ponuro Małżon patrząc smętnie na miody w siatce - że jakieś gówno kupiłem. Miód wielokwiatowy z Unii Europejskiej i spoza UE, znaczy chińskie badziewie.
Pękła tama. Śmieję się tak głośno, że łzy ciekną mi po twarzy. Zrezygnowany Małżon patrzy na mnie rozbawiony.
- Przynajmniej jestem moralnym zwycięzcą w tej historii - mówi upychając miody w szafce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty