niedziela, 1 listopada 2015

Brzechwa dorosłym

W drodze na nekropolię w mojej rodzinnej miejscowości

Taktowne umieranie 

Umierać trzeba z taktem. A więc, dajmy na to, 
Nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato! 

Pomyślcie: każdy człowiek o wakacjach marzy 
W górach czy na Mazurach, na słonecznej plaży 

I nagle ja umieram. Jest mój pogrzeb. Jak tu 
Nie nazwać takiej śmierci wprost szczytem nietaktu? 

Umierać trzeba z taktem. Ci, co innych cenią, 
Nie sprawiają pogrzebów zbyt późną jesienią. 

Ja nie chciałbym, na przykład, by ludzie zmoknięci 
Klęli i uwłaczali mnie lub mej pamięci, 

By katar czy też grypę ściągali na siebie 
Dlatego, że bawili na moim pogrzebie. 

Umierać trzeba z taktem. Wymaga obliczeń 
Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń. 

Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste 
Mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę. 

Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy, 
Mieli z tego powodu poodmrażać uszy. 

Wiosna to co innego! Nie ma lepszej pory, 
Aby umarł taktownie człowiek ciężko chory. 

Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa, 
Żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa, 
I śmierć zda się błahostką, gdy wiosna upaja... 

Postaram się pociągnąć do połowy maja.

Kto złapie listek z drzewa, niech nowiny się spodziewa.

No i kto by pomyślał, że ojciec pana Kleksa i wierny kronikarz szelmostw lisa Witalisa, miał takie poczucie humoru!


Jan Brzechwa zmarł 02.07.1966 roku w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty