środa, 27 września 2017

Małżon pyta o wynik meczu

Dobra, wiadomo, że Małżon ma ze mną ciężko, ale ja też nie mam samych miodów.
Małżona zainteresowanie sportem jest odwrotnie proporcjonalne do mojego. Ani mnie ziębi ani grzeje miejsce polskiej drużyny narodowej w rankingu FIFA, wisi mi dorodnym kalafiorem, że Falubaz dostał bęcki od Stali G. czy innej Unii L., a perypetie parkietowe Stelmetu zasługują jedynie na moje obojętne wzruszenie ramion.

Nietęgo też u mnie z kodami sportowymi. Co to jest spalony akurat wiem, ale skróty alfabetu nie mówią mi kompletnie nic.

I potem wyłażą takie o kwiatki.

Etap I - wstępne łaskotki - Małżon nastawia nagrywanie meczu Stelmet ZG - Anwil Włocławek
Etap II - katastrofa, która jest do uniknięcia - Małżon wydaje mi rozkaz "sprawdź, czy mecz jeszcze leci" i wychodzi z pokoju zatykając uszy.
Etap III - kurs kolizyjny - sprawdzam: na ekranie belka u góry, na niej napis Anwil - Stelmet OT 41:23
Etap IV - impakt - drę się uprzejmie: "Małżon a co oznacza skrót OT, bo mecz jeszcze leci, ale obok wyniku na belce są takie literki?" Małżon odwrzaskuje: " Kuźwa*, miałaś tylko sprawdzić czy mecz leci a nie zdradzać wynik!!! Specjalnie to zrobiłaś?! Jezu, jaka ty jesteś wredna!! OT to znaczy "dogrywka"!!! Po ciula* mam teraz oglądać mecz jak wszystko wygadałaś??!!!!"
Etap V - próby załagodzenia sytuacji - "a skąd ja mam wiedzieć, że OT to dodany czas? Wynik nie wskazywał na dogrywkę...."

Małżon krzyczy, nie, RYCZY niczym zraniony tygrys
- AAAAAAAAA!!!!! To teraz już wiem, że jest duża różnica punktowa!!!!! Miałaś! Tylko! Sprawdzić! Czy! Mecz! Jeszcze! Leci!!!! Jezu, której części zdania nie zrozumiałaś!!!!

Dzieci uciekły w popłochu, ja czmychnęłam na paluszkach do wanny, wkurzony* Małżon odpalił jednak tiwi i ogląda z posępną miną.

Nadal nie wiem, w czym problem. Ostatecznie nie powiedziałam, że Stelmet przegrywa.

Czuję się jak ten człowiek, który chciał być kumplem a okazał się nierozgarniętą żoną...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty